Tu był niemal remis, a decydują wyborcy Mentzena i Brauna. "Z ręką na sercu mówię: tak zagłosują"
Dwa regiony: powiat iławski oraz miasto Puławy pokazują, że walka w II turze będzie zacięta, a różnica w poparciu wynosi niekiedy 16 głosów na kilkanaście tysięcy oddanych. W niedzielę kluczowe znaczenie mogą mieć decyzje sympatyków Sławomira Mentzena i Grzegorza Brauna. W warmińsko-mazurskim bastionie Konfederacji decyzja już podjęta - słyszymy.
- Tak z ręką na sercu panu mówię, że nie spotkałem jeszcze człowieka, który mi powiedział, że głosował na Konfederację, na Mentzena i że teraz zagłosuje na Trzaskowskiego. Byle nie on. 90 proc. naszych sympatyków jest tego zdania. Nastroje mam w regionie bardzo dobrze rozpoznane - komentuje w rozmowie WP Konrad Sajkowski, prezes warmińsko-mazurskich struktur partii Nowa Nadzieja, działającej w Konfederacji.
Działa m.in. w powiecie iławskim, gdzie Rafał Trzaskowski i Karol Nawrocki uzyskali niemal identyczną liczbę głosów, z różnicą zaledwie 94 głosów na korzyść tego pierwszego. Region zasłynął czymś jeszcze. Licząca 10 tys. mieszkańców gmina Lubawa nieoczekiwanie wybiła się jako bastion Mentzena z 25 proc. poparcia. Niedaleko jest gmina Kurzętnik - też bastion (24 proc.) tego kandydata.
Pytany o wątek bastionów, Sajkowski odparł, że "gminy te zamieszkują bardzo przedsiębiorczy ludzie, którzy rozsądnie patrzą na politykę i na przyszłość swojego regionu". Wielu z nich to rolnicy oraz przedsiębiorcy z branży meblowej.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
"Nalot dywanowy". Tak reagują w PiS na nowe fakty ws. Nawrockiego
- Lubawa to był nasz czołowy wynik w kraju. Ten elektorat rozstrzygnie. Oznacza to lokalną przegraną Rafała Trzaskowskiego. Takich miejsc jest więcej. Zaangażowanie się Donalda Tuska w kampanię, ta nerwowość w ataku wskazuje, że oni wiedzą coś, o czym na głos nikt nie mówi - ocenia lokalny działacz.
- Ta kampania to nie jest sytuacja jak w 2020 roku, kiedy sympatycy prawicy zostali w domach, albo wrzucali nieważne głosy w proteście - podkreśla.
Trzaskowski i Nawrocki. Remisowy pojedynek, a różnica, jak włos
W powiecie iławskim pierwsza tura wyborów przybrała charakter emocjonującego finiszu. Rafał Trzaskowski zdobył 12 794 głosy (30,33 proc.), a Karol Nawrocki 12 700 głosów (30,11proc.) - różnica wyniosła zaledwie 94 głosy. Taki wynik pokazuje, że powiat iławski może stać się jednym z symboli wyrównanej walki w skali całego kraju.
Trzecie miejsce zajął tam Sławomir Mentzen, uzyskując 17,19 proc. - wynik znacznie powyżej ogólnopolskiej średniej dla jego ugrupowania. Na dalszych miejscach byli Grzegorz Braun - 6,19 proc. i Szymon Hołownia - 5,03 proc. To właśnie głosy oddane na kandydatów Konfederacji oraz wyborców, którzy nie głosowali w pierwszej turze, mogą zadecydować o ostatecznym rozstrzygnięciu. Różnica między kandydatami wynosi mniej niż 0,25 punktu procentowego.
Wybory prezydenckie. Przed drugą turą 16 głosów różnicy
Podobna sytuacja jest w Puławach (44 tys. mieszkańców) w woj. lubelskim. W pierwszej turze pojedynek między Rafałem Trzaskowskim (32,60 proc.) a Karolem Nawrockim (32,53 proc.) zakończył się niemal remisowo. Różnica zaledwie 16 głosów zapowiada zaciętą dogrywkę. W mieście, gdzie głosy często rozkładają się pomiędzy skrajne postawy, druga tura może okazać się lustrzanym odbiciem ogólnopolskiej polaryzacji.
Przypomnijmy, że Sławomir Mentzen nie udzielił bezpośredniego poparcia żadnemu z kandydatów w II turze. Podkreślał, że jego wyborcy "nie dadzą się wciągnąć w wybór mniejszego zła".
Grzegorz Braun wezwał do "odrzucenia fałszywej alternatywy". Choć później zadeklarował, że w niedzielę zagłosuje na Karola Nawrockiego. Słowa te padły w trakcie wywiadu na kanale "Sprawki" w serwisie YouTube.
W sondażu Opinia24 83 proc. wyborców Sławomira Mentzena deklaruje poparcie w II turze dla Karola Nawrockiego. W przypadku sympatyków Grzegorza Brauna ten sam wskaźnik wynosi 90 proc.
Gorzkie podsumowanie z Puław. "To bardzo źle wróży Polsce"
Zapytany o nastroje i wynik drugiej tury w Puławach, prezydent miasta Paweł Maj odpowiada z wyraźnym rozgoryczeniem: - Sądzę, że to wciąż nierozstrzygnięte. Rozmawiałem z mieszkańcami i wielu z nich mówiło o tym, że decyzję podejmują nie z przekonania, ale z konieczności. Wybierają mniejsze zło - mówi WP.
- To już nie jest kampania merytoryczna. Liczą się emocje, podziały, wojna plemienna i to bardzo źle wróży Polsce - podkreśla. Krytykuje sposób, w jaki prowadzona jest kampania.
Nie chodzi już o dyskusję, tylko o polaryzację. Jedna część społeczeństwa jest nastawiana przeciw drugiej. A wspólnota obywatelska się rozpada. Zamiast rozmawiać merytorycznie o przyszłości kraju, o sprawach lokalnych, jak ratowanie Zakładów Azotowych, kampania zamienia się w medialne widowisko. Nie liczy się program, tylko emocje i widowisko. Kandydaci są oceniani nie przez pryzmat działań, tylko przez to, jak zaprezentują w "internetach". Obniżamy poprzeczkę moralną i usprawiedliwiamy kontrowersje, zamiast je wyjaśniać. To, co kiedyś budziło odrazę, było niedopuszczalne, dziś akceptujemy i usprawiedliwiamy
- Z przerażaniem myślę o kolejnej kampanii. Będzie gorzej? Obawiam się, że w przyszłości szanse w wyborach będą mieli jedynie nominaci partyjni o gładkiej, płytkiej powierzchniowości mogącej łatwo i szybko się sprzedać w krótkich internetowych formach. Nie liczy się autentyczność, pasja, wiedza, tylko blichtr, emocje i przynależność partyjna. A to bardzo źle wróży nam wszystkim - podsumowuje.
Tomasz Molga, dziennikarz Wirtualnej Polski