Trzy osoby oskarżone ws. zabójstw właścicieli kantorów
Trzech mieszkańców woj. świętokrzyskiego odpowie przed sądem za zabicie pięciu osób i usiłowanie zabicia dalszych dwóch.
18.06.2008 15:55
Aktem oskarżenia, skierowanym w środę do Sądu Okręgowego w Lublinie, zakończyło się śledztwo w sprawie zabójstw właścicieli kantorów, prowadzone przez wydział zamiejscowy Prokuratury Krajowej w Krakowie.
Prokuratura oskarżyła Tadeusza G., Jacka P. i Wojciecha W. o dokonanie zabójstwa w Kraśniku (w grudniu 2005 roku), usiłowanie zabójstwa w Sosnowcu (w styczniu 2006 roku), zabójstwo w Tarnowie (styczeń 2007), zabójstwo i usiłowanie zabójstwa w Piotrkowie Trybunalskim (styczeń 2007) i podwójne zabójstwo w Myślenicach (luty 2007).
Ofiarami napastników padli właściciele kantorów lub osoby związane z obrotem walutą. Napady poprzedzone były długotrwałą obserwacją, a napastnicy najpierw strzelali, a dopiero potem rabowali. Z tego powodu media określały ich mianem "gangu zabójców".
Do zrabowania większych sum pieniędzy doszło jednak tylko podczas napadu w Kraśniku (70 tys. zł) i Myślenicach (164 tys. zł).
Do każdego napadu napastnicy przygotowywali specjalnie broń, by nie można jej było zidentyfikować jako wykorzystaną w innym napadzie, przewidywali również likwidację ewentualnych świadków, w tym dzieci.
Wszyscy oskarżeni pochodzą z rejonu Kielc i Skarżyska Kamiennej. Decydujący - według prokuratury - o napadach Tadeusz G. jest rolnikiem, hodowcą truskawek. Wojciech G. pracował w zakładach Mesko i pomagał przy zdobywaniu i przerabianiu broni. Jacek P., bezrobotny, był na utrzymaniu rodziny.
Wszyscy oskarżeni postrzegani byli jako tzw. normalni, sympatyczni i życzliwi ludzie, mieli rodziny. Tylko jeden z nich był w przeszłości karany za umyślne paserstwo.
Inne oskarżenia prokuratury to nielegalne posiadanie broni oraz drobne kradzieże, w tym sadzonek truskawek i roweru. Zdarzenia te, choć drobne, mają zdaniem prokuratury istotne znaczenie, ponieważ pozwalają zweryfikować i potwierdzają materiał dowodowy.
W śledztwie tylko Jacek P. przyznał się do winy i wyrażał skruchę. Pozostali oskarżeni nie przyznali się do winy. Grozi im kara dożywocia.
Jak poinformował podczas środowej konferencji prasowej naczelnik wydziału zamiejscowego PK w Krakowie Marek Wełna, do przełomu w śledztwie doszło po napadzie w Myślenicach.
Policja uzyskała wtedy w wyniku wykorzystania pogłębionych procedur analitycznych dowody, które pozwoliły na typowanie sprawców i znalezienie powiązań pomiędzy napadami dokonywanymi w innych częściach kraju.
Na 250 stronach aktu oskarżenia znajduje się przerażający obraz zdarzeń - powiedział prok. Wełna. Podziękował obecnemu podczas konferencji małopolskiemu komendantowi policji Andrzejowi Rokicie, że oddelegował do śledztwa najlepszych policjantów.
Typowanie sprawców było niezwykle trudne zważywszy, że dwóch z nich nie miało żadnej kryminalnej przeszłości, a jeden był karany za paserstwo - powiedział Rokita. Nie chciał jednak powiedzieć, jakie dowody przesądziły o ustaleniu podejrzanych.
Z poprzednich informacji ze śledztwa wynikało, że mogły to być wyniki badań balistycznych łusek, które znaleziono na miejscu napadu w Myślenicach. Prokuratura podkreślała jednak, że przestępcy dbali o to, by nie zostawiać śladów na miejscu napadu.
Prowadząca śledztwo w tej sprawie prok. Katarzyna Płończyk poinformowała, iż w dalszym ciągu toczy się śledztwo w sprawie trzech zabójstw i jednego usiłowania zabójstwa - tj. napadów, do których doszło m.in. w Dębicy, Ostrowie koło Przemyśla i Przeworsku. Na obecnym etapie prokuratura nie uzyskała bowiem jednoznacznych dowodów, pozwalających na przypisanie winy oskarżonym.