Trzecie prawo polskiej polityki
Platforma w dół, PIS o ponad 50% w górę. Te wyniki niektórym mogą się wydawać szokujące, ale szokujące być nie powinny. Potwierdzają one moje trzecie prawo polskiej polityki, które obowiązuje od roku i być może będzie obowiązywało przez lata następne - nie ma niemal nic takiego, co mogłoby zaszkodzić PIS-owi, a to co w normalnej demokracji kompromitowałoby partię, u nas przysparza jej jeszcze zwolenników.
11.01.2007 | aktual.: 26.11.2010 14:24
Otóż PIS skorzystało na kłopotach swego koalicjanta, z jednej strony i wroga, z drugiej. Seksafera w Samoobronie mogłaby i powinna spowodować tąpnięcie w poparciu dla PIS-u. Cóż to za partia, która zafundowała Polsce takiego wicepremiera? Czyż to nie PIS obiecywało nam rewolucję moralną? Ale kłopoty Samoobory tylko wzmocniły PIS. Jest bowiem elektorat, który na żadnych liberałów, komuchów i postkomuchów nie będzie chciał głosować nigdy. Nie Samoobrona, to PIS i tak, choć partia Leppera teoretycznie współrządzi, dziś daje już tylko PIS-owi głosy w Sejmie nie mogąc nawet zażądać niczego w zamian.
Platforma Obywatelska od miesięcy udawadnia, że jest coraz mniej obywatelska, a coraz bardziej wodzowska. Koszt wojny Tuska z Rokitą jest ewidentnie bardzo wysoki. Podejrzewam zresztą, że powoduje on odsunięcie się od tej partii także tych wyborców, którzy za Rokitą wcale nie przepadają. Bo cóż to za obywatelska partia, w której głównym nurcie nie mieści się nikt, kto nie jest jawnym wielbicielem przewodniczącego.
Do tego przewodniczący wykazuje pewną małość i małostkowość. Elektorat PIS-u chce wodza Kaczyńskiego, ale elektorat Platformy wolałby demokratyczną wielonurtową partię, w której jest miejsce na dialog. Eksplodowało na swój sposób poparcie dla LPR-u. Zapytają Państwo dlaczego? Powiem uczciwie - nie wiem. Aż taka racjonalna polska polityka nie jest, żeby wszystko można było w sensowny sposób wyjaśnić.
Jeszcze jedno - sprawdziło się moje przewidywanie, że w okresie świąteczno-noworocznym, gdy znikną z ekranu prezydent i premier, ich notowania wzrosną. I wzrosły. I w przypadku premiera, i w przypadku prezydenta i w przypadku rządu wzrósł odsetek zdecydowanych zwolenników. Nie ma ich bardzo wielu, ale jest ich więcej niż było. To jest najlepszy dowód jak prosta powinna być strategia medialna rządzących braci. Nie pokazywać się społeczeństwu na oczy, a społeczeństwo to doceni.
Tomasz Lis dla Wirtualnej Polski