Trzeba pomagać dzikim zwierzętom - uważają Polacy

Ponad połowa badanych (54%) twierdzi, że w ciągu ostatnich 12 miesięcy zdarzyło im się dokarmiać dzikie zwierzęta, np. ptaki lub sarny. Nieco mniej osób (39%) deklaruje, że w tym czasie dokarmiało bezpańskie zwierzęta np. koty i psy.

Z badań wynika, że osoby, które dokarmiają zwierzęta - zarówno bezpańskie, jak i dzikie - częściej robią to okazjonalnie niż stale. W obu przypadkach w ciągu ostatnich dwunastu miesięcy częściej robiły to kobiety niż mężczyźni. Znacznie więcej osób pomagających w ten sposób zwierzętom było wśród tych, które mają w domu jakiegoś zwierzaka.

Ponad połowa Polaków (58%) uważa, że bezpańskie zwierzęta, porzucone przez człowieka, powinny znaleźć dożywotnią opiekę w schroniskach, jeśli nikt ich stamtąd nie zabierze. Jedna piąta (19%) jest natomiast zdania, że zwierzęta takie powinny trafiać do schroniska, ale jeśli nie znajdzie się dla nich opiekun, to po określonym czasie należy je usypiać. Nieliczni (3%) są zwolennikami natychmiastowego zabijania bezdomnych zwierząt.

Co siódmy badany (15%) pozwoliłby żyć bezpańskim zwierzętom na wolności, przy czym 7% uważa, że należałoby je sterylizować, żeby się nie rozmnażały, a kolejne 7% że powinno się je dokarmiać, bo nie poradzą sobie same. Tylko jedna osoba na sto (1%) zgodziłaby się, żeby bezpańskie zwierzęta żyły na wolności bez żadnej ingerencji człowieka. 5% badanych nie miało zdania w tej kwestii.

Zwolennicy zapewnienia zwierzętom opieki w schroniskach do końca ich życia przeważają wśród najmłodszych badanych - szczególnie uczniów i studentów - oraz wśród osób z wykształceniem średnim i wyższym. Jak podaje CBOS, pewien wpływ na odpowiedzi badanych ma również miejsce ich zamieszkania - mieszkańcy wsi nieco częściej niż przeciętnie deklarowali, że bezpańskie zwierzęta należy po określonym czasie usypiać, a nieco rzadziej - że schroniska powinny się nimi opiekować dożywotnio.

Badanie przeprowadzono między 3-6 lutego br. na liczącej 1011 osób reprezentatywnej próbie dorosłych mieszkańców Polski.