Trzeba mieć tupet. Trump obiecał i zmył się, żeby nie płacić
"Jedzenie dla wszystkich" - obiecał Donald Trump po wejściu do kubańskiej knajpy w Miami. Zaraz potem zniknął po angielsku, żeby za posiłek zapłacili inni.
We wtorek były prezydent USA, Donald Trump, który przed sądem federalnym w Miami na Florydzie, został oficjalnie postawiony w stan oskarżenia w związku z zarzutami przetrzymywania tajnych dokumentów po opuszczeniu Białego Domu.
Trump, który nie przyznał się do stawianych mu 37 zarzutów, po rozprawie nieoczekiwanie zatrzymał się w kubańskiej restauracji Versailles w Little Havana. Jak podają amerykańskie media, spotkał się tam ze swoimi sympatykami.
"Kultowa restauracja od dawna jest przystankiem dla polityków, którzy chcą przypodobać się kubańskim wyborcom z Miami" - podkreśla "Miami New Times".
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Puste słowa pana Trumpa?
- Jedzenie dla wszystkich - miał krzyknąć rozradowany Trump po tym, jak w obstawie lokalnej prasy jego sympatycy zaczęli mu składać życzenia z okazji 77 urodzin. Były zawodnik MMA, Jorge Masvidal, okrzyknął go nawet "ulubionym przez wszystkich prezydentem wszechczasów".
Jak podają amerykańskie gazety, Trump obiecał, że zapłaci za posiłki dla wszystkich w barze. Jednak zaledwie 10 minut później szybko opuścił lokal, a w ślad za nim podążyła jego świta. Nikt nie zdążył nawet złożyć zamówienia, pisze za "dobrze poinformowanym źródłem" "Miami New Times".
Były prezydent USA, jak podaje gazeta, pojechał na posiłek do McDonalda.
Rzecznik Trumpa stwierdził w oświadczeniu do mediów, że jego zwolennicy wyszli za nim bez składania zamówienia. Tym, którzy natomiast wybrali opcję "na wynos", za posiłek rzekomo zapłacił zespół prowadzący kampanię Trumpa.
Tymczasem zachodnie media podkreślają, że "to nie pierwszy raz, kiedy Trump zaoferował zakup żywności dla swoich zwolenników". Wcześniej były to jednak jego ulubione fast foody.