Trybunał w Strasburgu broni polskiego europosła
Polska nie zagwarantowała wystarczającego
prawa do obrony europosłowi Stanisławowi Jałowieckiemu (PO),
uznanemu za "kłamcę lustracyjnego" zgodnie z dawną ustawą
lustracyjną. Uznał tak Europejski Trybunału Praw
Człowieka w Strasburgu, który nie zakwestionował samej idei
lustracji.
Zgodnie ze skargą Jałowieckiego, Trybunał uznał, że naruszono jego prawo do rzetelnego procesu sądowego, zapisane w Europejskiej Konwencji Praw Człowieka i Podstawowych Wolności. Naruszony artykuł Konwencji mówi, że każdy ma prawo do sprawiedliwego i publicznego rozpatrzenia jego sprawy przez niezawisły i bezstronny sąd oraz prawo do możliwości przygotowania obrony.
Jałowiecki dowodził, że w postępowaniu przed sądami krajowymi nie mógł się odpowiednio bronić, gdyż nie miał właściwego dostępu do akt sprawy i nie mógł sporządzać notatek (akta znajdowały się w kancelarii tajnej sądu lustracyjnego, do której, jak każdy lustrowany w trybie tajnym, miał dostęp, ale nie mógł wynosić ani akt, ani notatek na zewnątrz).
Trybunał uznał, że przyznanie ABW władzy w zakresie utrzymywania lub znoszenia tajności dokumentów jest niezgodne z bezstronnością procesu lustracyjnego i zasadą równości stron. Zaznaczył, że skarżący nie mógł wynosić swoich notatek, sporządzonych w trakcie procesu bądź w kancelarii tajnej. Zwrócił uwagę, że ograniczony dostęp osoby lustrowanej do akt sprawy i uprzywilejowana - zdaniem Trybunału - pozycja Rzecznika Interesu Publicznego w procedurze lustracyjnej spowodowała, że nie została zagwarantowana równość stron.
Według Trybunału, "nieograniczony dostęp do tych dokumentów i nieograniczone korzystanie z wszelkich poczynionych notatek, w tym - jeżeli to konieczne - możliwość otrzymania kopii odpowiednich dokumentów" jest szczególnie ważne w procedurze, w której chodzi nie tylko o dobre imię lustrowanego, ale też i o zakaz pełnienia funkcji publicznych przez 10 lat.
Stanisław Jałowiecki został uznany za kłamcę lustracyjnego, co potwierdził Sąd Najwyższy. Jałowiecki zataił w swym oświadczeniu lustracyjnym, iż w październiku 1973 r. jako tzw. konsultant SB w Katowicach udzielił jej pomocy w postaci socjologicznej analizy kilku nielegalnych ulotek. Jałowiecki mówił, że padł ofiarą prowokacji SB, a notatki z ulotek robił w MO na użytek swego wykładu, nie dla SB.
Jałowiecki był później szefem NSZZ "Solidarność" w Opolu. W kwietniu 1982 r. SB w Opolu wszczęła wobec niego postępowanie (był aresztowany od maja do grudnia 1982 r.) z powodu "kierowania nielegalnym związkiem i kolportaż druków o wrogiej treści". W 1983 r. skazany na karę 10 miesięcy pozbawienia wolności. W 1984 r. "wpisany do indeksu osób niepożądanych w PRL" - wyjechał za granicę.
Konsultant to podlegająca lustracji - tak samo jak tajny współpracownik - forma współpracy ze służbami PRL, polegająca na wykonywaniu dla nich analiz naukowych. Sąd Lustracyjny podkreślał, że Jałowiecki na nikogo nie donosił; udzielił tylko "jednorazowej konsultacji". Według sądu, jego "zasadniczym błędem" było jednak, że nie ujawnił tego w oświadczeniu.
We wrześniu 2007 r. weszła w życie nowelizacja ustawy lustracyjnej, dostosowująca ją do wyroku TK. Zakwestionował on m.in. wzór oświadczenia, gdyż przewidywano w nim przyznawanie się tylko do tajnej współpracy ze służbami PRL. Brakowało zaś formuły na przyznawanie się do współpracy ze służbami PRL, która wynikała z ówczesnego obowiązku ustawowego lub służbowego - jeśli polegała ona na przekazywaniu informacji "w zamiarze naruszenia wolności i praw człowieka i obywatela" (według poprzedniej ustawy z 1997 r., współpracą nie było działanie, którego obowiązek wynikał z prawa PRL).
Obecnie lustracji podlegają m.in. prezydent RP, parlamentarzyści, premier i członkowie rządu, osoby pełniące najważniejsze funkcje w państwie, samorządowcy, pracownicy IPN, sędziowie, prokuratorzy, adwokaci, radcy prawni, notariusze, komornicy, dyrektorzy szkół, szefowie spółek państwowych oraz mediów publicznych. Osoby pełniące te funkcje - jeśli urodziły się przed 1972 r. - muszą składać oświadczenia o ewentualnych związkach z tajnymi służbami PRL. Osobom pełniącym funkcje nie pochodzące z wyborów za niezłożenie oświadczenia grozi utrata funkcji. Ten, kto się przyzna, nie traci automatycznie funkcji publicznej; decyzję podejmie organ powołujący lub pracodawca.