Trybunał Praw Człowieka o aborcji w Polsce
Po raz pierwszy Trybunał Praw Człowieka w Strasburgu zajmie się skargą Polki na naruszenie jej prawa do aborcji. Zażądał wyjaśnień od rządu - pisze "Gazeta Wyborcza".
Skarżącą jest Alicja Tysiąc. Nie zażądałam odszkodowania. Chodzi mi o to, żeby prawo w Polsce było przestrzegane - mówi. Jej sprawę pilotuje prestiżowa brytyjska organizacja pozarządowa Interights.
W 2000 roku Alicja Tysiąc miała dwoje dzieci - sześcio- i siedmioletnie - i ciężką wadę wzroku. Lekarze ostrzegli ją przed kolejną ciążą - groziła wylewami wewnątrz oka i odklejeniem się siatkówki. A to - ślepotą. Kiedy okazało się, że jest w ciąży, usiłowała dostać od lekarzy zaświadczenie, które potwierdziłoby jej stan. Odpowiedzieli: nie ma pewności, że ciąża pogorszy wzrok. Bali się oskarżeń, że zlecili aborcję - mówi Alicja.
Dopiero dzięki Federacji na rzecz Kobiet i Planowania Rodziny dostała zaświadczenie. Poszła do szpitala, ale lekarz położnik dopisał na zaświadczeniu, że zagrożenia dla zdrowia nie ma. W ten sposób je unieważniono - mówi pani Alicja.
Urodziła dziewczynkę. Wzrok się pogorszył - dostała pierwszą grupę inwalidzką: przeciwwskazanie do każdego wysiłku, w tym opieki nad dziećmi. W orzeczeniu wpisano, że wymaga stałej pomocy osób trzecich. Wszystko widzę za mgłą, latają przede mną czarne farfocle. Noszę okulary 20 dioptrii. Powinnam mieć 24, ale nie mam pieniędzy na nowe okulary: kosztują ponad 1000 zł, a refundacja to 14 zł od szkła.
Jej skarga opiera się na naruszeniu prawa do skutecznego środka odwoławczego (art. 13 Europejskiej Konwencji o Ochronie Praw Człowieka i Podstawowych Wolności): skoro państwo daje prawo do usunięcia ciąży w razie zagrożenia zdrowia, to musi zapewnić środki do egzekwowania tego prawa. Powołuje się też na zakaz dyskryminacji (art. 14): ochrona zdrowia kobiet w ciąży jest gorsza niż zapewniana innym pacjentom. (PAP)