Trwa cyrk z biletami w MPK w Lublinie
Wsiadając do autobusu komunikacji miejskiej, trzeba liczyć się z tym, że kierowca może nie sprzedać nam biletu. W zamian zaproponuje karnet złożony z pięciu biletów. Dlaczego? Bo Zarząd Transportu Miejskiego niejasno sprecyzował zasady sprzedaży.
18.05.2010 | aktual.: 19.05.2010 10:55
Od 10 maja karnety składające się z pięciu biletów (normalny 12 zł, ulgowy 6 zł) miały zastąpić w pojazdach bilety jednorazowe. Urzędnicy się jednak rozmyślili i obok karnetów dopuścili do sprzedaży bilety jednorazowe po 2,40 zł i 1,20 zł.
Wczoraj dotarliśmy do opracowanego przed paroma dniami przez ZTM regulaminu przewozu osób. W dokumencie jest wyraźnie napisane, że sprzedaż biletów w autobusach odbywa się w formie karnetów. O jednorazowych nie ma tam słowa. O co chodzi? - Kierowcy posiadają jeszcze zapas biletów jednorazowych. Kiedy on się wyczerpie, pozostaną im jedynie karnety - tłumaczy Justyna Góźdź, rzeczniczka prasowa ZTM.
Czy to oznacza, że po wyczerpaniu zapasów biletów jednorazowych w autobusie nie będzie można ich kupić ? - dopytujemy.
- Każdy karnet składa się z pięciu biletów. Jeżeli pasażer poprosi o jeden bilet, kierowca będzie mógł taki oderwać z karnetu i sprzedać albo po 2 zł 40 gr albo po 1 zł 20 gr - tłumaczy rzeczniczka.
Dla Andrzeja Sokołowskiego, przewodniczącego Związku Zawodowego Kierowców i Obsługi Komunikacji Miejskiej w Lublinie postępowanie urzędników to komplikowanie sprawy. - Nie rozumiem, po co wprowadzać karnety i jednocześnie dopuszczać sprzedaż biletów jednorazowych. Jeśli pasażer będzie chciał pięć biletów, to o nie po prostu poprosi - uważa związkowiec.
Jego zdaniem, kierowcy nie mogą sprzedawać po jednym bilecie z karnetu, bo na każdym jest umieszczony napis, żeby karnet sprzedawać w całości.
- Cała wina za niewłaściwe decyzje spadnie na kierowców. Bo to z nami pasażerowie mają bezpośrednio do czynienia - wyrokuje Sokołowski. Justyna Góźdź zapewnia, że problemów nie będzie. - Jeżeli ktoś będzie chciał bilet jednorazowy, to będzie mógł taki kupić - oświadcza.
Zobacz wydanie internetowe: Koziara: Nie lubię "kultury narzekania"