Truszczyński: będą dopłaty bezpośrednie do rolnictwa
Według głównego negocjatora Polski z UE Jana Truszczyńskiego, rolnicy z krajów nowo przyjętych do UE na pewno dostaną dopłaty bezpośrednie, choć jest "prawdopodobne", że będą one niższe niż spodziewają się kraje kandydujące.
17.06.2002 | aktual.: 22.06.2002 14:29
Truszczyński, który był w poniedziałek porannym gościem Radia Zet, odniósł się do artykułu kanclerza Niemiec Gerharda Schroedera opublikowanego w niedzielę na łamach "Frankfurter Allgemeine Sonntagszeitung". Kanclerz napisał w nim m.in., że zgodnie z postanowieniami berlińskiego szczytu z marca 1999 r. dopłaty bezpośrednie - jako kompensata za spadek cen - przewidziane są tylko dla farmerów w dawnych krajach członkowskich.
Kanclerz przypomniał też, że w przyjętej przez wszystkie kraje Unii Agendzie 2000 nie przewidziano żadnych środków finansowych na subwencje bezpośrednie dla kandydatów.
Tu znajduje się decydujący punkt: takie rozszerzenie dotychczasowej polityki rolnej na 25 krajów członkowskich prowadziłoby w etapie końcowym do dodatkowych kosztów w wysokości rocznie 8 mld euro. Jedna czwarta z tej sumy - dwa miliardy euro rocznie - przypadałaby na same Niemcy - wyjaśnił w swym artykule Schroeder. Nie możemy się na to zgodzić - dodał.
Truszczyński pytany, czy może teraz już powiedzieć polskim rolnikom, że dostaną dopłaty bezpośrednie, odpowiedział: Myślę, że mogę to powiedzieć - dostaną dopłaty bezpośrednie, ale nie wiemy jakiej wielkości. Dodał, że rzeczywiście na razie szereg krajów członkowskich z rozmaitych przyczyn nie jest gotowych do powiedzenia tak w sprawie dopłat, ale według niego, to dojdzie do skutku.
To, że tych pieniędzy będzie za mało w stosunku do naszych czy węgierskich, czy czeskich wyobrażeń, to jest bardzo prawdopodobne, ale to, że pieniądze się znajdą, jest w gruncie rzeczy pewne, to jest tylko kwestia czasu - podkreślił Truszczyński. Dodał, że wiadomo, że bez dopłat bezpośrednich rozszerzenia nie będzie i Niemcy doskonale o tym wiedzą.
Według polskiego negocjatora, pieniądze na dopłaty do rolnictwa trzeba będzie znaleźć nie w budżetach narodowych krajów członkowskich, ale w budżecie brukselskim. Nie można finansować takich instrumentów z budżetów krajowych, bo biedniejsi, tacy jak Polska, nie wytrzymaliby tego - podkreślił Truszczyński.
Z kolei szef sejmowej Komisji Europejskiej Józef Oleksy (SLD) powiedział w poniedziałek w radiu RMF, że stanowisko kanclerza Niemiec go nie dziwi, bo Schroeder ma potężny problem w oczach Niemców, jakim jest kwota wpłat jakie Niemcy wnoszą do budżetu UE - niemieckie wpłaty stanowią 42% budżetu Unii Europejskiej, a Niemcy biorą z niego mniej niż inne państwa.
Oleksy dodał, że stanowisko Schroedera w sprawie dopłat do rolnictwa dla krajów nowo przyjętych do UE może się zmienić po wyborach do niemieckiego Bundestagu, które odbędą się 22 września. Jeżeli wybory wygra kanclerz Schroeder, to elastyczność Niemiec w sprawie dopłat do rolnictwa może powrócić - ocenił.
Schroeder w tym samym artykule zaproponował też, aby decyzję o dopłatach bezpośrednich odłożyć do jesieni zapewniając, że nie opóźni to procesu poszerzenia i zapowiedział, że będzie naciskał podczas zbliżającego się szczytu Unii w hiszpańskiej Sewilli, aby Rada Europejska dała słowo kandydatom, że zakończy negocjacje akcesyjne do końca roku.
Zdaniem Oleksego, "może się tak zdarzyć", że kraje Piętnastki nie zajmą stanowiska w sprawie dopłat do końca czerwca, jak planowano, lecz dopiero "dużo po wyborach w Niemczech". I tu obawiam się pułapki czasowej. Może się zdarzyć, że w ostatniej chwili dostaniemy ostateczne propozycje "nie do odrzucenia" i to dopiero będzie problem po naszej stronie - ocenił.
Komisja Europejska zaproponowała, by przyznać nowym członkom w chwili ich przystąpienia do UE 25% obowiązujących w Unii dopłat bezpośrednich i zwiększać je stopniowo do pełnego wymiaru w 2013 r. (mag)