Trump znów uderzył w Zełenskiego. Eksperci komentują
Zapowiadając spotkanie z Władimirem Putinem, Donald Trump znów zasugerował, że to Ukraińcy są winni wojny. Przypomniał też o planie wymiany ziem między stronami. - Oznacza to tak naprawdę uznanie rosyjskiej okupacji czy aneksji - komentuje w rozmowie z Wirtualną Polską dr Adam Eberhardt, wicedyrektor Studium Europy Wschodniej Uniwersytetu Warszawskiego.
W piątek, 15 sierpnia, prezydent Donald Trump spotka się z Władimirem Putinem w Anchorage na Alasce. Będzie to pierwsze bezpośrednie spotkanie obu przywódców od czasu rozpoczęcia przez Trumpa drugiej kadencji. Mimo że rozmowy będą dotyczyły wojny w Ukrainie, to prezydent Wołodymyr Zełenski nie został zaproszony.
Zapowiadając w poniedziałek rozmowy, Trump stwierdził jedynie, że po spotkaniu z Putinem zadzwoni do przywódców Unii Europejskiej i NATO, aby poinformować ich o stanowisku przywódcy Rosji. Po czym dodał, że "z szacunku" zadzwoni najpierw do prezydenta Ukrainy, który mógłby wziąć udział w kolejnym spotkaniu z Władimirem Putinem.
- To spotkanie to jest przełamanie izolacji Putina po czterech latach wojny, co już jest dla niego korzyścią - komentuje w rozmowie z WP dr Adam Eberhardt, wicedyrektor Studium Europy Wschodniej Uniwersytetu Warszawskiego.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
"Realia wojenne są takie". Co straci Polska, a co zyska Rosja?
Analityk ocenia również, co mógł mieć na myśli Trump, mówiąc o wymianie terytoriów między Ukrainą a Rosją. - Linie teraz są bardzo nierówne i nastąpią pewne zmiany w terytorium - tłumaczył w poniedziałek Trump. - Zmienimy linie frontu. Rosja okupuje dużą część Ukrainy. Zajęła bardzo korzystne terytorium. Spróbujemy odzyskać część tego terytorium dla Ukrainy - dodał.
- Z wypowiedzi prezydenta Trumpa na temat wymiany ziemi wynika, że jedyny scenariusz, który - jak rozumiem - on bierze pod uwagę, to wymiana ukraińskiej ziemi kontrolowanej przez Ukrainę na ukraińską ziemię niekontrolowaną przez Ukrainę. Tak czy inaczej, oznacza to tak naprawdę uznanie rosyjskiej okupacji czy aneksji - uważa Eberhardt.
Ekspert zwraca również uwagę na inne cele Rosji, które oficjalnie nie wybrzmiały przed spotkaniem na Alasce.
- Ta wojna nie toczy się wyłącznie o ziemię. Rosyjskie plany są znacznie bardziej dalekosiężne, więc trudno się spodziewać, żeby można było zakończyć wojnę wyłącznie o jakieś rozstrzygnięcia terytorialne, gdzie zresztą stronom do kompromisu bardzo daleko - komentuje Eberhardt.
Zełenski odpowiada Trumpowi, prezydent USA ironizuje
Zapowiedź "wymiany ziemi" między Ukrainą a Rosją padła z ust Trumpa już po raz kolejny. Reakcja Zełenskiego była natychmiastowa. Prezydent Ukrainy stwierdził, że konstytucja jego kraju nie pozwala ot tak oddać komukolwiek ziemi.
- Odpowiedź na ukraińskie pytanie terytorialne znajduje się już w konstytucji Ukrainy. Nikt od tego nie odstąpi i nie będzie mógł odstąpić. Ukraińcy nie podarują swojej ziemi okupantowi - powiedział Zełenski.
Najwyraźniej już ta jedna wypowiedź wystarczyła Trumpowi do powrotu do swojego dawnego stylu wypowiedzi, czyli obarczania winą za wojnę Ukraińców.
- Dogaduję się z Zełenskim, ale nie zgadzam się z tym, co zrobił, bardzo, bardzo poważnie. Nie zgadzam się. To wojna, która nigdy nie powinna się wydarzyć - mówił w poniedziałek prezydent USA.
Nie spodobało mu się również to, że ukraiński prezydent wspomniał o konstytucyjnej zgodzie na zmianę terytorium. - On ma zgodę na wojnę i zabijanie wszystkich, ale potrzebuje zgody na zamianę terytoriów - ironizował Trump.
"Odwrócenie rzeczywistości"
Dyrektor Ośrodka Studiów Wschodnich zwraca uwagę, że to powrót znanej już narracji Trumpa.
- Mamy do czynienia z pewnego rodzaju "trumpologią", czyli z powrotem do tego wczesnego Trumpa, zaraz po inauguracji, w pierwszych tygodniach jego drugiej kadencji prezydenckiej, kiedy on również miał podobną narrację - komentuje w rozmowie z WP dr Wojciech Konończuk, dyrektor OSW im. Marka Karpia.
- Potem Ukraińcy zmienili trochę taktykę i podejście. Lepszy okres zaczął się od spotkania Trumpa z Zełenskim w Rzymie. A tutaj mamy do czynienia z powrotem do przeszłości i obarczaniem przez prezydenta USA Ukraińców winą za to, że ta wojna trwa i za to, że ona w ogóle wybuchła. Trochę mamy znowu odwrócenie rzeczywistości - ocenia Konończuk.
Europejscy liderzy apelują o udział Ukrainy w rozmowach
Liderzy sześciu państw Europy, w tym premier Donald Tusk, wydali w sobotę wspólne oświadczenie, w którym podkreślili, że "pozostają wierni zasadzie, zgodnie z którą granic międzynarodowych nie można zmieniać siłą". W dokumencie stwierdzili, że "drogi do pokoju w Ukrainie nie można ustalać bez udziału Kijowa".
Paweł Buczkowski, dziennikarz Wirtualnej Polski