ŚwiatTrump porozmawia z Kim Dzong Unem? Dramatyczny zwrot USA

Trump porozmawia z Kim Dzong Unem? Dramatyczny zwrot USA

Jeszcze niedawno Donald Trump groził Korei Północnej totalnym zniszczeniem. Teraz jego sekretarz stanu mówi: "porozmawiajmy". Czy Waszyngton zmierza do złagodzenia polityki? Eksperci są sceptyczni.

Trump porozmawia z Kim Dzong Unem? Dramatyczny zwrot USA
Źródło zdjęć: © PAP/EPA | JIM LO SCALZO
Oskar Górzyński

13.12.2017 | aktual.: 13.12.2017 17:08

"Powiedziałem Reksowi Tillersonowi, naszemu wspaniałemu sekretarzowi stanu, że marnuje swój czas próbując negocjować z Małym Człowiekiem Rakietą" - radził w październiku Donald Trump. Tillerson najwyraźniej się tym nie przejął. We wtorek podczas spotkania we wpływowym think tanku Atlantic Council w Waszyngtonie, przedstawił reżimowi Kim Dzong Una zaskakującą propozycję.

- Jesteśmy gotowi rozmawiać z Koreą Północną kiedy tylko będzie chciała. Jesteśmy gotowi na pierwsze spotkanie bez żadnych warunków wstępnych. Po prostu się spotkajmy - powiedział szef amerykańskiej dyplomacji. - Po prostu się spoktajmy i porozmawiajmy o pogodzie. Może to być przy okrągłym stole albo kwadratowym - dodał.
Potraktowana dosłownie, wypowiedź Tillersona oznacza radykalny zwrot w polityce w USA wobec Korei Północnej. Dotąd USA upierały się, że warunkiem rozpoczęcia rozmów z Pjongjangiem będzie rezygnacja ze swoich nuklearnych ambicji. Teraz Tillerson przyznał, że to żądanie było nierealistyczne, bo reżim "zbyt wiele zainwestował" w swój program by tak łatwo się go pozbyć. Jedynym warunkiem potrzebnym do rozpoczęcia rozmów miałby być "okres względnej ciszy" we wzajemnych stosunkach.

Przełom czy niezobowiązująca propozycja?

Jak mówi WP Alicia Dressman, amerykańska ekspertka ds. polityki nuklearnej, wypowiedź Tillersona oznacza - przynajmniej w części - "ciche dostosowanie się USA do stanowiska Rosji", która zawsze naciskała na podjęcie bezpośrednich rozmów.

- To gest w kierunku Ławrowa, który dzień wcześniej po raz pierwszy przyznał, że Korea Północna ma rakiety międzykontynentalnego zasięgu - twierdzi Dressman.
I rzeczywiście, wiceszef rosyjskiego MSZ Siergiej Riabkow przyjął słowa Tillersona z zadowoleniem. Podobnie skomentowano to w Pekinie.

Jest tylko jeden problem. W administracji Donalda Trumpa, słowa sekretarza stanu niekoniecznie mają znaczenie dla tego, jaką politykę prowadzi Waszyngton. Spekulacje wokół politycznej przyszłości byłego prezesa Exxon Mobil krążą niemal od początku jego urzędowania, a prezydent niejednokrotnie podważał jego słowa i jego pozycję. Sam Tillerson miał nazwać Trumpa w rozmowie z generałami "debilem". Dlatego wielu analityków wątpi w to, że wypowiedź szefa dyplomacji zwiastuje prawdziwy przełom w sporze z Pjongjangiem.

"To tak naprawdę tylko próba zamrożenia koreańskiego programu. To dość rozsądna zagrywka i niezupełnie taka nowa. Ale jeśli drugi pan T nie podziela poglądu Tillersona, to nie jest to obowiązująca polityka, ale co najwyżej propozycja" - skomentował to Vipin Narang, analityk z Massachussetts Institute of Technology.

Jak na zawołanie, wkrótce potem Biały Dom opublikował komunikat, który wydawał się potwierdzać tę interpretację.

"Poglądy prezydenta ws. Korei Północnej nie zmieniły się. Korea Północna zachowuje się w niebezpieczny sposób i jej działania nie są dobre dla nikogo, a szczególnie nie dla niej samej" - napisano w oświadczeniu.

Jak jednak zauważa Dressman, USA ostatecznie mogą nie mieć innego wyjścia niż bezpośrednie rozmowy. Wprowadzane i zaostrzane od lat sankcje nie dały dotąd żadnego skutku, zaś rozwiązanie siłowe, którym grozi Trump, może pociągnąć za sobą śmierć setek tysięcy, jeśli nie milionów ludzi.

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (143)