W piątek na Alasce ma się odbyć długo wyczekiwane spotkanie Donalda Trumpa z Władimirem Putinem. Analityk Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych, dr Mateusz M. Piotrowski mówił w programie "Newsroom WP", że Amerykanie zgodzili się na to spotkanie "by Donald Trump sam mógł dokonać oceny w rozmowie z Władimirem Putinem, na ile są szanse, na zawarcie jakiejś umowy".
Piotrowski zwrócił uwagę, że choć w ostatnich tygodniach widać było "frustrację Trumpa tym, że Putin nie zatrzymuje wojny", to jednak obecnie widać powrót do "bardzo miękkiego i przychylnego stosunku" wobec rosyjskiego dyktatora.
- Znowu usłyszeliśmy obwinianie Wołodymyra Zełenskiego i Ukrainy za to, że wojna trwa; stąd moja teza, że większej, długofalowej zmiany w podejściu Donalda Trumpa do Putina nie ma i nie było. To był tylko chwilowy element czysto ludzkiego niezadowolenia - ocenił ekspert. Według niego nie można wykluczyć, że Rosjanie, zabiegając o bezpośrednie spotkanie z Trumpem, zakulisowo wyrazili gotowość "do jakichś ustępstw".
- Trump wierzy ze w bezpośrednim kontakcie będzie w stanie wywrzeć większą presję (…). Ciężko będzie mu ograć Putina, bo obydwaj grają w dwie różne gry. Cele Putina dotyczą przede wszystkim wojny (…). Trumpowi zależy na tym, żeby wojnę zatrzymać - wskazał gość WP.
Tymczasem - jak dodał - "Trumpowi potrzebne jest coś, co pozwoli mu ogłosić, że można wejść na ścieżkę normalizacji relacji gospodarczych z Rosją". - Szczyt na Alasce jest mocnym otwarciem procesu, żeby Rosja wróciła na salony - stwierdził analityk.