Trump padł ofiarą spisku? Tekst z "Timesa" warto doczytać do końca
Prestiżowy magazyn "Time" opublikował tekst mówiący o tym, jak prodemokratyczni aktywiści zadbali, o to żeby przeprowadzić w USA udane wybory korespondencyjne. W tekście jest mowa o "spisku" ale ten termin należy traktować z przymrużeniem oka.
Autorka opublikowanego 4 lutego tekstu, Molly Ball, zastanawia się jak to możliwe, że jedyny wybuch przemocy jakiego doświadczyła Ameryka w ostatnim czasie to słynny szturm zwolenników Donalda Trumpa na Kapitol. Jej zdaniem, gdyby Amerykanie naprawdę wierzyli w to, że wybory zostały "skradzione", a Joe Biden został prezydentem na skutek oszustwa problemy zaczęłyby się znacznie wcześniej.
Bohaterami jej tekstu są prodemokratyczni aktywiści, którzy nie tylko zadbali o to aby nie dochodziło do "cudów" przy wyborczych urnach, ale też informowali wyborców o możliwości oddania głosu korespondencyjnie i skutkach takiej decyzji. Najważniejszym było to, że taki głos zostanie zliczony na długo po zamknięciu lokalu wyborczego, a nawet ogłoszeniu pierwszych, cząstkowych wyników.
Owe opóźnienia wynikające z tego, ilu Amerykanów zdecydowało się oddać głos listownie, dały paliwo Trumpowi, który zaczął mówić o "spisku" i oszustwach wyborczych.
Tekst śledzi poczynania Michaela Podhorzera, analityka politycznego, który jeszcze w 2019 roku zaczął się zastanawiać, co będzie jeśli Trump przegra wybory, ale postanowi nie opuszczać Białego Domu. Opisuje, jak powstawała unia organizacji pozarządowych, badających przebieg wyborów i zajmujących się prawami obywatelskimi.
Dodatkowych trudności dostarczyła pandemia koronawirusa. Lokale wyborcze trzeba było wyposażyć w maski, przyłbice i rękawiczki. Tam, gdzie zdecydowały się zamknąć dostarczyć informacje o możliwości i przebiegu głosowania korespondencyjnego. Co więcej, choć może brzmi to absurdalnie, lokale wyborcze nie były w stanie sfinansować swojej działalności, a pomoc od rządu okazała się zbyt mała. Na tym odcinku pomogły organizacje charytatywne, mniej lub bardziej powiązane z liberalnym establishmentem.
Czy było to działanie podjęte wbrew Donaldowi Trumpowi? W pewien sposób tak, bo prezydent USA na długo przed rozpoczęciem głosowania podkreślał, że wybory korespondencyjne mogą być "ściemą", a nawet zachęcał swoich wyborców do podwójnego głosowania (raz w lokalu wyborczym i raz listownie), tak żeby upewnili się, że ich głos został oddany.
Koalicja NGS-ów i fundacji zrzeszona w celu ochrony wyborów w większości wywodziła się z okolic Partii Demokratycznej, ale tekst wymienia też organizacje republikańskie, którym zależało na bezpiecznym i demokratycznym przebiegu wyboru. Słowo "spisek" użyte jest w nim w formie żartu jako "spisek mający powstrzymać oszustwa wyborcze" i nie należy traktować go dosłownie.