Trump chce deportować z USA 3 mln imigrantów. Polacy mieszkający za oceanem spokojni o swój los. "My tu ciężko pracujemy"
• Trump chce już w styczniu deportować z USA 2-3 mln nielegalnych imigrantów
• Polak mieszkający w Atlancie: deportacja w niczym nie pomoże, poza wywołaniem kolejnych burd
• Polka mieszkająca w Chicago: jeśli nie chcą pracować dla wspólnego dobra, niech wracają, skąd przybyli
• "Polaków to nie dotyczy, bo my tu ciężko pracujemy"
14.11.2016 | aktual.: 14.11.2016 22:05
Donald Trump chce deportować z USA 3 miliony imigrantów. - To zamierzamy zrobić z ludźmi, którzy są przestępcami, którzy byli karani, są członkami gangów, handlarzami narkotyków, będzie tych osób prawdopodobnie dwa, a nawet trzy miliony - wyrzucimy ich z kraju albo uwięzimy - zapowiedział prezydent elekt w niedzielę podczas wywiadu w CBS. Trump chce zrealizować swój plan już w styczniu. Deklaracja nowego prezydenta Stanów Zjednoczonych budzi kontrowersje i spotyka się z krytyką, np. ze strony Amerykanów latynoskiego pochodzenia. A co o deportacji mówią Polacy mieszkający w USA?
- Nie lubię zero-jedynkowych środków, nie wydaje mi się, że ta deportacja w czymś pomoże, poza wywołaniem większych burd, protestów i podgrzania nastrojów społecznych. Jestem zwolennikiem rewizji polityki wobec imigrantów, ale przymusowe wyłapywanie ludzi i odsyłanie ich za granicę to nie jest najlepszy pomysł - mówi Wirtualnej Polsce Grzegorz, 29-letni Polak pracujący jako programista w Atlancie. On deportacji z USA się nie obawia, bo przebywa tam legalnie.
- Nie sądzę, żeby zdecydował się rozciągnąć swoje działania z nielegalnych imigrantów na ludzi, którzy po prostu nie mają obywatelstwa. To zbyt ekstremalne, aby zrobił to jakikolwiek amerykański polityk - nawet Trump. On sobie doskonale zdaje sprawę, że dzięki imigrantom zbudowano ten kraj - mówi Grzegorz, który w walce o Biały Dom kibicował Hillary Clinton.
W podobnym tonie wypowiada się Maryla, 64-letnia Polka mieszkająca w Chicago, której pod względem poglądów bliżej akurat do polityka Republikanów. - Nie sądzę, aby Trump chciał deportować imigrantów, którzy tu uczciwie pracują, płacą podatki i traktują Amerykę trochę jak swoją ojczyznę. Nawet jeśli ich pobyt jest nielegalny, to Trump może dać im szansę - uważa Maryla, która podobnie jak Grzegorz przebywa w USA legalnie i nie boi się o swój los.
Polka jest przekonana, że jej rodacy, nawet ci, których pobyt jest nielegalny, nie powinni się niepokoić. - Mamy w USA, zwłaszcza tu w Chicago bardzo dobrą opinie. Nasz naród jest postrzegany jako uczciwy i pracowity. Na pewno Trump nie odważy się podnieść ręki na Polaków, tym bardziej, że wielu naszych rodaków, którzy w USA mają prawa wyborcze, oddało mu swój głos - mówi Maryla. A co z tymi, którzy zajmują się działalnością przestępczą i nie płacą podatków?
- W ich sprawie zgadzam się z Trumpem. Dla takich ludzi nie powinno być miejsca w USA. Jeśli nie chcą pracować dla naszego wspólnego dobra, to niech wracają tam, skąd przybyli. Polaków to nie dotyczy, bo my tu ciężko pracujemy - mówi 64-latka.
A Grzegorz zwraca uwagę na jeszcze jedno. - Trump wygrał wybory i nagle Obama okazał się według niego materiałem na przyszłego doradcę, Hillary należy się dług wdzięczności za pracę dla kraju, część Obamacare, który krytykował od góry do dołu, nagle okazuje się na tyle dobre, żeby je zostawić. Nie mam na razie powodu, żeby myśleć, że Trump będzie tak ekstremalny i nierozważny w swoich akcjach, jak to zapowiadał w kampanii. Wydaje mi się, że po prostu należy mu się to, o co prosiła sama Hillary - podejście z otwartą głową - mówi 29-latek, który jest przekonany, że krzycząc w kampanii o nielegalnych imigrantach, Trump chciał trafić nie tylko do rednecków (historyczne, slangowe określenie o zabarwieniu pejoratywnym, określające biednych, białych farmerów na południu Stanów Zjednoczonych), którym z zasady przeszkadza mieszanka kulturowa, ale także do ludzi, którzy mogliby narzekać "słuchaj, jestem imigrantem, ale siedzę tu legalnie, płacę podatki itp. - to dlaczego mamy wspierać tych nielegalnych". I ze względu
na nich Trump będzie realizował swój plan w "ostrożnej wersji".