W Gdyni staną autobusy miejskie? Kierowcy chcą podwyżek
Kierowcy gdyńskiej komunikacji zapowiadają referendum w sprawie strajku. Powodem zaprzestania pracy jest brak pieniędzy na podwyżki. Podobny strajk w Londynie zakończył się paraliżem komunikacyjnym.
Spór pomiędzy pracownikami gdyńskiego Przedsiębiorstwa Komunikacji Miejskiej oraz miastem trwa od października ubiegłego roku. Został on poparty przez związki zawodowe funkcjonujące przy wszystkich gdyńskich spółkach komunikacyjnych: Przedsiębiorstwa Komunikacji Miejskiej, Przedsiębiorstwa Komunikacji Trolejbusowej i Przedsiębiorstwa Komunikacji Autobusowej. Pracownicy początkowo chcieli zwiększenia stawki godzinowej o 1,5 zł. W efekcie rozmów z władzami zgodziły się na podwyżkę 0,5 złotego. Jednak cały czas słyszą, że w budżecie brakuje na to pieniędzy.
- Ogłosiliśmy referendum, ponieważ w rozmowach padały roszczenia tylko jednej ze stron – pracodawców wobec pracowników. Nie uchylamy się jednak do dialogu społecznego, dlatego 25 maja będziemy kontynuować negocjacje – mówi Leszek Stodolski.
Kierowcy miejskich autobusów zarabiają średnio 16-19 złotych za godzinę. Podwyżki, których się domagają tylko częściowo pokryją straty wynikające ze wzrostu inflacji. Oznacza to, że pracując i zarabiając tyle samo mogą kupić mniej towarów.
- Chcemy prowadzić dialog z załogą w spokojnej atmosferze, jeśli jednak związki zawodowe zamierzają rozpisać referendum na temat sporu zbiorowego, jest to ich suwerenna decyzja - mówi Lech Żurek, prezes PKA.
O skutkach strajki kierowców autobusów przekonał się w lutym tego roku Londyn. 700 miejskich linii jest obsługiwanych przez 18 spółek komunikacyjnych. Jednak 94 procent z nich uległo zawieszeniu na 24 godziny. Powodem protestu były różnice w wynagrodzeniach kierowców zatrudnionych przez poszczególne firmy. Strajk doprowadził do paraliżu komunikacyjnego w mieście. Tysiące ludzi musiało przesiąść się do kolejki podziemnej, samochodu lub na rower. Spór szybko zażegnano.
Byłeś świadkiem lub uczestnikiem zdarzenia? .