Szokujący raport NIK. W Polsce nie ma problemów z zakupem oraz transportem materiałów wybuchowych
W Polsce każdy może kupić legalnie trotyl i przewieźć w dowolne miejsce w kraju. Nikt bowiem nie kontroluje rynku materiałów niebezpiecznych - tak wynika z raportu NIK. Nie wiadomo też, co później dzieje się z zakupionymi materiałami, bo nadal nie istnieje elektroniczny system ewidencji.
- Transport materiałów odbywa się praktycznie bez jakiegokolwiek nadzoru. Żadna ze skontrolowanych komend wojewódzkich policji nie przeprowadziła takiej weryfikacji ani nie sprawdziła, jak firmy zatrudnione do ochrony transportów wywiązują się ze swoich obowiązków - mówi Krzysztof Kwiatkowski, prezes NIK.
Do tej pory ministerstwo gospodarki nie przygotowało instrukcji dotyczących tras, po których ma się odbywać transport tego typu ładunków. Tym samym przedsiębiorcy mogą całkowicie dowolnie ustalać drogę. W praktyce oznacza to, że nic nie stoi na przeszkodzie, aby terroryści całkowicie legalnie kupili dwie ciężarówki wypełnione trotylem i wjechali nimi np. do warszawskiego metra lub w jakiekolwiek inne, zatłoczone miejsce.
W Polsce materiały wybuchowe produkuje tylko 27 firm, a dalsze 141 handlowało nimi. Mimo tak małej liczby podmiotów i tutaj MSW zawiodło. Żadna z nich nie była w ciągu ostatnich kilku lat kontrolowana. Dozór nad firmami został wznowiony dopiero po kontroli NIK.
Państwo polskie nie stawia praktycznie żadnych wymagań osobom, które chcą kupić środki wybuchowe. Każda osoba, która ukończyła 18 lat, bez względu na obywatelstwo może złożyć wniosek o zgodę na zakup. W toku kontroli okazało się, że urzędnicy ograniczali badanie wniosków jedynie do weryfikacji kompletności dokumentów, bez badania ich treści. Niestety zaniechania urzędników idą dużo dalej. Unia Europejska wydała dyrektywę nakazującą wszystkim państwom członkowskim uruchomienie elektronicznego systemu śledzenia materiałów wybuchowych. W założeniu miał on objąć wszystkie firmy i przesyłane transporty. Miał on powstać do kwietnia tego roku. Jednak nadal nie funkcjonuje, co bardzo utrudnia pracę policji.
- Funkcjonariusze weryfikują dane osób, które chcą koncesji na zajmowanie się materiałami wybuchowymi. Jeśli jednak taki mundurowy w swoim niejawnym systemie uzyskuje informacje, że sprawdzana osoba pozostaje w zainteresowaniu operacyjnym policji, czyli że jest to np. członek gangu z czystą kartoteką, to nie ma możliwości wykorzystania takich danych, gdyż mają charakter niejawny - dodaje Kwiatkowski.
Dzieje się tak, ponieważ funkcjonariusze w uzasadnieniu decyzji musieliby zdradzić tajemnice operacyjne, tym samym niwecząc prowadzone śledztwa. W efekcie wydaje się decyzje pozytywne, co często prowadzi do wzrostu zagrożenia bezpieczeństwa państwa i obywateli.
Byłeś świadkiem lub uczestnikiem zdarzenia? .