Śledczy badają Zatokę Sztuki. "Iwona Wieczorek mogła znać Krystiana W."
Śledztwo w sprawie zaginięcia Iwony Wieczorek nabrało tempa. Policjanci przeszukują teren wokół dawnej Zatoki Sztuki w Sopocie. Według byłego dyrektora biura kryminalnego KGP, insp. Marka Dyjasza, mogło dojść do niezamierzonej śmierci zaginionej, gdy ta wracała nad ranem do domu. Według niego, Iwona Wieczorek znała swojego zabójcę.
Teren wokół lokalu od kilku dni jest otoczony specjalną taśmą, a w budynku zasłonięto okna. Na przylegającej do niego plaży wykopano też kilka dołów, a pochodzący z nich piasek przesypywany był przez specjalne sita. Wiadomo, że jeden z nich sprawdzał nurek. Sprawdzane były też okoliczne studzienki kanalizacyjne. Na miejscu pracował policyjny pies tropiący.
Działania te zlecił Małopolski Wydział Zamiejscowego Departamentu do Spraw Przestępczości Zorganizowanej i Korupcji w Krakowie. Ten sam, który bada sprawę Iwony Wieczorek. W przeszłości Zatokę Sztuki opisywały media w związku ze sprawą przestępstw seksualnych Krystiana W. i innych osób, do których miało dochodzić też na terenie klubu.
- Niektórzy twierdzą, że dziewczyna faktycznie go znała, ten element również został zbadany. Być może prokuratura uzyskała nowe informacje dotyczące tego wątku i dlatego prowadzi tam czynności - mówi w rozmowie z PAP insp. Marek Dyjasz, który zajmował się sprawą Iwony Wieczorek.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Zobacz też: ostry atak na Niedzielskiego. W tle setki tysięcy Polaków
Policjant uważa, że mogło dojść do niezamierzonej śmierci zaginionej, gdy ta wracała nad ranem do domu. Według niego, Iwona Wieczorek znała swojego zabójcę.
- Myślę, że coś wymknęło się spod kontroli i doszło do tego tragicznego zdarzenia. Iwona Wieczorek nikomu nie zagrażała, była normalną dziewczyną, która chciała się zabawić. Może doszło do jakieś konfrontacji słownej, komuś puściły nerwy. Wystarczyło jedno pchnięcie czy cios, możliwe, że uderzyła się w głowę i dlatego zmarła - tłumaczy Dyjasz.
Jego zdaniem, dziewczyna mogła też znać Krystiana W. ps. Krystek, który działał m.in. na terenie Zatoki Sztuki.
Śledczy wątpi też, by osobom, które ukryły ciało, udało się zatrzeć wszystkie ślady. - Śledztwo w sprawie Iwony Wieczorek twa już 12 lat. Wiemy, że nie można mówić o przełomie, ale uzyskano nowe informacje, które rzuciły więcej światła na znajomych Iwony. Mam na myśli jej kolegę Pawła P., któremu postawiono zarzuty m.in. utrudniania śledztwa i zacierania śladów - tłumaczy.
Paweł P. bawił się z Iwoną Wieczorek w noc jej zaginięcia. Wraz z grupą znajomych udali się na działkę jego babci, a potem imprezowali w sopockim Dream Clubie. Parę łączyła luźna relacja. Billingi z telefonu Iwony dowodzą, że po opuszczeniu klubu kilkanaście razy dzwoniła do Pawła. W trakcie śledztwa mężczyzna był wielokrotnie przesłuchiwany, a działka babci i jego mieszkanie zostały dokładnie przeszukane.
W grudniu został zatrzymany i postawiono mu zarzuty. - Paweł P. od początku był w kręgu zainteresowania policji. Naszą uwagę zwrócił fakt, że działka, na której imprezowali tego wieczora była idealnie posprzątana. Rzadko się zdarza, by po suto zakrapianej imprezie młodzi ludzie wysprzątali cały domek na błysk - wyjaśnia insp. Dyjasz.
Pytany o to, czy Paweł P. nadal posiada alibi na czas zaginięcia Iwony Wieczorek, Dyjasz odpowiada, że "na dzień dzisiejszy je ma". - Natomiast czegoś się obawiał i na to wskazują jego działania związane z zacieraniem śladów i utrudnianiem śledztwa. Obecnie jednak jego alibi jest niepodważalne, ale to się może zmienić - dodaje policjant.
Źródło: PAP