Przed słupskim sądem ruszył proces w sprawie brutalnego zabójstwa
• Rozpoczął się proces 36-letniego Piotra L.
• Mężczyzna zabił nożem swoją żonę
• Między małżonkami od dłuższego czasu dochodziło do konfliktów
02.03.2016 | aktual.: 03.03.2016 12:04
- Nie pamiętam tego jak złapałem za nóż. Pamiętam tylko, że po tym wszystkim miałem go w ręku i krew na dłoni. Po zatrzymaniu dowiedziałem się, że zabiłem żonę. Zrobiło mi się słabo i zaczął boleć mnie brzuch. Nie mogłem w to uwierzyć. Prawdopodobnie byłem w tym momencie niepoczytalny i zrobiłem to w afekcie - mówił podczas procesu oskarżony Piotr L.
Zbrodnia, która wstrząsnęła podsłupską wsią Jezierzyce, rozegrała się w czerwcu ubiegłego roku. W sobotnie popołudnie dyżurny Komendy Miejskiej Policji w Słupsku otrzymał informacje o zabójstwie. Natychmiast do Jezierzyc skierowano policjantów oraz pogotowie ratunkowe. Patrol, który przyjechał na miejsce zdarzenia mógł tylko potwierdzić, że w domu Piotra L. Znaleziono zwłoki jego 36-letniej żony. Ciało pokryte było ponad 40 ranami kłutymi.
- W chwili zatrzymania mężczyzna był nietrzeźwy. Miał w organizmie ponad dwa promile alkoholu. Za zabójstwo grozi kara pozbawienia wolności na czas nie krótszy od 8 lat, kara 25 lat pozbawienia wolności lub dożywotniego więzienia - informował w czerwcu Wirtualną Polskę kom. Robert Czerwiński z Komendy Miejskiej Policji w Słupsku.
Dlatego śledczy przedstawili mężczyźnie dwa zarzuty - morderstwa oraz znęcania się nad żoną. Świadkiem tego miały być dwie, 7- i 11-letnia córki oskarżonego. Mężczyzna przyznaje się tylko do pierwszego z zarzucanych mu czynów. Oskarżony przeprosił za swój czyn rodzinę zmarłej. Prosił o wymierzenie łagodniejszej kary. Grozi mu do 25 lat więzienia.
Mężczyzna był uzależniony od alkoholu. Od dłuższego czasu nie rozmawiał z żoną. Według słów oskarżonego, przyczyna takiego stanu rzeczy, były jego problemy z alkoholem oraz niewierność żony. 36-latek miał podsłuchać rozmowę telefoniczną podczas której kobieta wyznała, że L. nie jest ojcem dzieci. Rodzina Miała założoną niebieską kartę. Była też regularnie odwiedzana przez pracowników socjalnych. Według ich słów nic nie sugerowało, że dojdzie w tej rodzinie do tragedii.
Byłeś świadkiem lub uczestnikiem zdarzenia? .