Przeciwnicy buczeli na wiec w Katowicach
Wiec pod hasłem "Marsz równości idzie
dalej" zorganizowany w Katowicach przez Zielonych
2004 został zakłócony okrzykami, gwizdami i buczeniem przez grupę
kilkudziesięciu ubranych na czarno młodych mężczyzn, nie doszło
jednak do poważnych incydentów.
W wiecu uczestniczyło ok. 100 osób - przedstawiciele Zielonych 2004, Kampanii Przeciwko Homofobii, Socjaldemokracji Polskiej, Młodych Demokratów, Antyklerykalnej Partii Postępu "Racja", Samoobrony, organizacji anarchistycznych. Grupa przeciwników wiecu liczyła ok. 60 osób.
Nie złamie nas łamanie demokracji - powiedziała Małgorzata Tkacz-Janik z władz krajowych Zielonych 2004. Żądamy prawa i sprawiedliwości w życiu publicznych, a nie w nic nie znaczących nazwach czy pustych deklaracjach. Nie oddamy demokracji i nie oddamy demonstracji - dodała.
Jej przemówienie przerywało buczenie, gwizdy i okrzyki uczestników kontrmanifestacji. Skandowali oni m.in.: "Nasza święta rzecz - geje z Polski precz!", "Chorobę trzeba leczyć", "Cioty won!", "Narodowy radykalizm", "Każdy inny, wszyscy brudni".
"Każdy inny, wszyscy równi", "Nienawiść trzeba leczyć!", "Precz z faszyzmem" - odpowiadali im uczestnicy wiecu. Kiedy głos zabrał homoseksualista, narodowcy skandowali: "Znajdzie się kij na pedalski ryj".
Znamy się z ulicy, od dziecka. Nie podoba nam się, że ktoś robi takie manifestacje. Nie chcę, żeby dzieci patrzyły na dwóch mężczyzn całujących się na ulicy, nie odpowiada mi to - powiedział podający się za narodowca Marek.
Organizatorzy wiecu podkreślali, że występują w imieniu wszystkich mniejszości, nie tylko seksualnych. Adrian Kołodziejczyk z Zielonych stał w klatce, obwieszonej karteczkami z napisami: "Arab", "żółty", "kulawy", "bezdomny", "Ślązak". Każdy z nas jest mniejszością. Nie chcemy, żeby mniejszości izolować i zamykać w gettach, bo do tego zmierzają czasem niedemokratyczne rozwiązania - wyjaśnił. Inni uczestnicy wiecu mieli flagi - tęczowe, Zielonych i Unii Europejskiej, trzymali też transparenty z napisami: "Dlaczego mecze piłkarskie tak, a marsze równości nie?" "Policja - tak, milicja - nie".
Między obydwoma stronami stał rozdzielający je kordon policjantów. Pod koniec manifestacji uczestnicy wiecu ustawili ze zniczy symbol pokoju. W ich stronę poleciało kilka jaj.
Każdy ma prawo demonstrować swoje poglądy i bronić wolności słowa i zgromadzeń, my to popieramy. Fakt, że mamy tu dwie takie grupy świadczy właśnie o tym, że demokracja w Polsce jest - powiedział uczestniczący w wiecu Marcin Latos z Samoobrony.
Również zdaniem Małgorzaty Tkacz-Janik, przebieg manifestacji był zgodny z demokratycznymi normami. Oni mają prawo wypowiedzieć swoje zdanie, my - w dialogu demokratycznym - swoje. Muszę przyznać, że energia tych młodych mężczyzn jeszcze dodawała mi sił, więc w pewnym sensie jestem im wdzięczna - powiedziała. Bardzo pozytywnie oceniła też pracę policji, która - jej zdaniem - pomogła w pokojowym przeprowadzeniu zgromadzenia, nie przeszkadzając zarazem w swobodnym wyrażeniu poglądów.