Prokuratura rozpoczęła śledztwo w sprawie zaginięcia dwóch nurków na Bałtyku
Prokuratura prowadzi śledztwo w sprawie zaginięcia w sobotę dwóch nurków w Zatoce Puckiej. Mężczyźni, zwiedzający wrak statku Franken, do dzisiaj się nie odnaleźli.
- Do wyjaśnienia jest bardzo wiele wątków, począwszy od sprawdzenia, czy nurkowie mieli odpowiedni i sprawny sprzęt, czy posiadali odpowiednie zezwolenia i uprawnienia do nurkowania na tych głębokościach. Istnieje bardzo wiele schematów, jakie były okoliczności zaginięcia - mówi prok. Sławomir Dzięcielski z Prokuratury Rejonowej w Pucku.
Do zdarzenia doszło w sobotę. Dwóch nurków chciało zobaczyć wrak zatopionego podczas II wojny światowej statku Franken. Mężczyźni planowali przebywać pod wodą około godziny. Jednak po tym czasie nie wypłynęli, więc kapitan jednostki zawiadomił służby ratunkowe. W trwającej dziewięć godzin akcji poszukiwawczej brało udział sześć różnych jednostek pływających.
Ostatni raz polski nurek utonął na Bałtyku w maju ubiegłego roku. Samotnie pływający mężczyzna zaplątał się na głębokości 40 metrów w porozrywane sieci rybackie, znajdujące się nieopodal Bornholmu. Jego ciało odnaleźli koledzy z grupy płetwonurków.
- Trudno stwierdzić, co mogło się wydarzyć. Franken znajduje się na 75 metrach i światło tam nie dochodzi. Bez względu na poziom wyszkolenia oraz posiadany sprzęt, pływanie na takich głębokościach zawsze wiąże się z ryzykiem. Dlatego też na takie eksploracje zabiera się dwa razy więcej sprzętu – dwie butle, dwa komputery. Na wypadek, gdyby, coś poszło nie tak – mówi Wirtualnej Polsce Łukasz Gabriel, instruktor nurkowania z Divine Diving.
Warto zwrócić uwagę na fakt, iż żaden z mężczyzn nie pochodził z Pomorza. 29-latek był mieszkańcem Łodzi, a o sześć lat starszy kolega pochodził z Sieradza. Wyprawa mogła być nieodpowiednio przygotowana – brak rozpoznania miejsca nurkowania lub mógł zawieść sprzęt. Nie można wykluczyć również, że mężczyźni zaplątali się w sieci.
- Nurkowanie dzieli się na dwa rodzaje - prawie stuprocentowo bezpieczne, rekreacyjne oraz dużo trudniejsze, techniczne. Nie każdy może schodzić do wraków. Trzeba mieć do tego odpowiednie predyspozycje oraz ukończone szkolenia — dodaje Gabriel.
Trudno ustalić liczbę wypadków z udziałem nurków w Polsce, ponieważ nikt nie prowadzi dokładnych statystyk. Według raportów Brytyjskiego Stowarzyszenia Nurków do większości wypadków dochodzi na głębokości 10 - 40 metrów, poniżej lustra wody. Z przeprowadzonych badań wynika również, że ilość wypadków wzrasta wraz ze zdobywaniem przez amatorów podwodnego zwiedzania kolejnych uprawnień.
Byłeś świadkiem lub uczestnikiem zdarzenia? .