Kaczyński prosił w sądzie o pomoc policję. "Panie Jarku"
Jarosław Kaczyński pozwał Lecha Wałęsa za jego słowa o katastrofie smoleńskiej i w czwartek obaj politycy spotkali się w gdańskim sądzie. Zanim jednak weszli na salę prezes PiS musiał wysłuchać uwag od zgromadzonych na korytarzu. Zdenerwowany poprosił o interwencję policję.
22.11.2018 | aktual.: 25.03.2022 12:35
Prezes PiS przed posiedzieniem wymieniał złośliwości przede wszystkim z byłym prezydentem. Wałęsa odnosząc się do Kaczyńskiego powiedział m.in. "jest pan moim wielkim błędem". - A pan moim - usłyszał w odpowiedzi. Jednak Jarosława Kaczyńskiego najbardziej zdenerwował mężczyzna, który zwrócił się do niego: "panie Jarku".
Ktoś z publiczności, prawdopodobnie zwolennik Wałęsy, zwrócił uwagę na śmiech lidera prawicy z koszulki z napisem "Konstytucja", którą do sądu założył były prezydent.
- Z czego się pan Jarek śmieje? - zapytał mężczyzna. - Panem Jarkiem to ja byłem 40 lat temu - odparł prezes PiS, wyraźnie niezadowolony z zaczepki.
- A jak mam mówić: panie prezesie? Nie jestem w tej partii - kontynował mężczyzna. Zignorował też kolejną prośbę Kaczyńskiego, aby się do niego nie odzywał. - Ja sobie będę mówił, proszę pana, to wolny kraj (...) To pan nie słucha - mężczyzna nie dawał za wygraną.
To wtedy prezes PiS zaczął szukać pomocy u policjantów, obecnych na korytarzu ze względu na zainteresowanie jakie wzbudza sprawa Kaczyński-Wałęsa.
- Jesteście z policji, tu się dzieją rzeczy, które nie powinny się dziać, a państwo nie interweniują - mówił Kaczyński.
Wtedy jeszcze raz do rozmowy włączył się mężczyzna, stojący na korytarzu - Powiedziałem: "panie Jarku", czy to jest obraźliwe? - zapytał.
Nie tyle odpowiedzi, co porady udzielił mu wtedy były prezydent. - Pewnych rzeczy się nie rusza, bo to śmierdzi - stwierdził Wałęsa.
Kaczyński interwencji policji się nie doczekał, a chwilę później przeszedł w inną stronę sądowego korytarza.
Masz newsa, zdjęcie lub film? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
**