Jest wewnętrzne śledztwo w sprawie nieprawidłowości w gdyńskim magistracie
Jest akt oskarżenia w sprawie gdyńskiej Strefy Płatnego Parkowania. Jej nadzorca, Tomasz W. miał zwalniać z opłat swoich znajomych - także miejskich urzędników. Szacuje się, że w efekcie nieuczciwych praktyk Gdynia mogła stracić nawet 527 tys. zł.
- Tomasz W. przyznał się częściowo do popełnienia zarzuconych mu przestępstw, to jest do zarzutów anulowania wezwań do zapłaty. W toku postępowania przygotowawczego był tymczasowo aresztowany przez okres niepełnych dwóch miesięcy. Następnie prokurator zmienił ten środek na zakaz opuszczania kraju połączony z zatrzymaniem paszportu. Jak ustalono, Tomasz W. w latach 2010-2014 wielokrotnie przekroczył swoje uprawnienia na szkodę miasta Gdynia - mówi Wirtualnej Polsce Grażyna Wawryniuk z Prokuratury Okręgowej w Gdańsku.
Wiadomo, że na liście 78 osób bezprawnie korzystających ze zwolnienia z opłat są również urzędnicy z gdyńskiego magistratu. Jaką karę poniosą? Do sprawy odniósł się w październiku ubiegłego roku prezydent Gdyni Wojciech Szczurek. Włodarz miasta stwierdził wówczas, że urzędnicy, którzy będą figurować na liście zostaną wezwani do zapłacenia zaległej kwoty, a następnie dyscyplinarnie zwolnieni.
- Aktem oskarżenia objęto kilkunastu pracowników magistratu. Nie ujawnimy bliższych danych o tych urzędnikach. Wszczęto wobec nich postępowanie wyjaśniające. Jego celem jest precyzyjne ustalenie faktów. Uważamy, że pracownicy samorządowi powinny wzbudzać zaufanie. Dlatego wszystkie nadużycia będą surowo karane - mówi Wirtualnej Polsce Joanna Grajter z Urzędu Miejskiego w Gdyni.
Sprawa wyszła na jaw w czerwcu 2014 roku, gdy aresztowano Tomasz W., urzędnika gdyńskiego magistratu. Był on odpowiedzialny za nadzór nad gdyńską Strefa Płatnego Parkowania. Do jego obowiązków należało, m.in. nadzorowanie wszelkich spraw egzekucyjnych. Nielegalny proceder miał opierać się na wprowadzaniu do baz danych numerów rejestracyjnych pojazdów. Parkingowemu podczas wystawiania mandatu za brak opłaty lub przekroczenie dozwolonego czasu postoju pokazywał się komunikat "nie wystawiać wezwania do zapłaty". Korzystając ze swojej funkcji W. anulował 336 innych wezwań do zapłaty. Każde z nich o wartości 50 zł. Sytuacja taka powinna mieć miejsce wyłącznie wobec pojazdów uprzywilejowanych. Szacuje się, że w efekcie przestępstwa miasto mogło stracić nawet 527 tys. zł.