Jarosław Kaczyński tłumaczy się ze słów o "zdradzieckich mordach". "Wybuch emocji"
Doszło do rozprawy Jarosława Kaczyńskiego i Lecha Wałęsy. Prezes PiS pozwał byłego prezydenta m.in. za słowa o katastrofie smoleńskiej. Teraz musiał wyjaśniać, dlaczego z jego ust padły w Sejmie słowa o "zdradzieckich mordach".
- To była wypowiedź spowodowana sytuacją, która nie ma nic wspólnego z tą, która jest przedmiotem postępowania. Z tego względu, że tu chodziło o moją reakcję na kolejne, były dziesiątki lub i więcej razy, obrażanie mojego brata. Przytaczanie jego wypowiedzi w ten sposób - mówił przed sądem w Gdańsku Jarosław Kaczyński.
Prezes PiS wyjaśniał, że jego żądanie wygłoszone z mównicy sejmowej, by posłowie opozycji "nie wycierali swoich mord zdradzieckich nazwiskiem jego śp. brata" było "pewnym wybuchem emocji". - A tutaj nie ma żadnych powodów, żeby pozwany miał w związku z tymi słowami jakieś emocje. Nie można tej wypowiedzi ze sobą porównywać. To była po prostu reakcja na którąś z kolei wypowiedź opozycji, która miała skandaliczny charakter - uznał prezes PiS.
Przesłuchanie Jaroslawa Kaczyńskiego zostało już zakończone. Prezes PiS wytoczył sprawę byłemu prezydentowi o naruszenie dóbr osobistych za m.in. jego wypowiedzi o katastrofie smoleńskiej. Wałęsa, jak zawarto w pozwie, miał stwierdzić, że "Jarosław Kaczyński podczas lotu samolotu z polską delegacją do Smoleńska, mając świadomość nieodpowiednich warunków pogodowych, kierując się brawurą, wydał polecenie, nakazał lądowanie, czym doprowadził do katastrofy lotniczej w dniu 10 kwietnia 2010 r.".
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl