Chojnice. Autobus z dziećmi wbił się między dwa płoty. "Jechaliśmy bardzo wolno"
Wiozący 27 dzieci autobus szkolny staranował ogrodzenie na dwóch posesjach w Chojnicach. Kierowcy nie udało zapanować się nad pojazdem, którym jechał po stromej i śliskiej drodze. - Obiecali, że będą sypać. Jakbym przewidział, tobym nie zjeżdżał wcale - tłumaczył mężczyzna po wypadku. Jedno dziecko trafiło do szpitala.
Ze wstępnych ustaleń policji wynika, że kierowca jechał zbyt szybko. - Wpadł w poślizg, po czym uderzył w ogrodzenie, co skutkowało tym, że pojazd stanął w poprzek drogi. Zakleszczył się pomiędzy dwoma ogrodzeniami, uszkadzając przy tym latarnię - powiedziała w rozmowie z weekendfm.pl st. sierż. Justyna Przytarska, oficer prasowa Komendy Powiatowej Policji w Chojnicach. Do sytuacji doszło w środę o godz. 8:30 rano.
Spośród 27 dzieci, które podróżowały autobusem, jedno zaczęło skarżyć się na ból głowy. Chłopiec został przewieziony do szpitala. Kierowca autobusu był trzeźwy. Jego zdaniem to trudna sytuacja na drodze doprowadziła do wypadku. - Było bardzo ślisko, jechaliśmy bardzo wolno, na dwójeczce i po prostu nie było sypane. Tą górą się zawsze wyjeżdżało, ale tam jest w remoncie droga, tamtędy nie idzie zjeżdżać - stwierdził.
I dodał, że zgłosił sytuację służbom. - Obiecali, że będą sypać. Jakbym przewidział, to bym nie zjeżdżał wcale - tłumaczył.
Kulisy wypadku w Świdniku. Byliśmy tam z kamerą
Źródło: weekendfm.pl