Trójca – tajemnica do poznania

Centrum mojego życia nie jest we mnie, jest poza mną – w innym. Stawanie się sobą nie polega na kręceniu się wokół swojej osi, ale jest wędrowaniem ku drugiemu (ku bliźniemu i ku Bogu)
Nie, to nie pomyłka. Bóg nie jest „nie do poznania”. Jest właśnie do poznania! Przecież po to opowiedział nam o sobie, byśmy Go poznali i pokochali. Cóż to za przyjaciele, którzy deklarują, że nic o sobie nie wiedzą?

Trójca – tajemnica do poznania
Źródło zdjęć: © GN

04.06.2007 | aktual.: 04.06.2007 15:51

To prawda, Trójca Święta to nie lada wyzwanie dla kaznodziejów i dla słuchaczy Słowa. Pewnie dlatego duszpasterze szybko dezerterują z tematu i co gorsza, zapraszają do dezercji swoich słuchaczy. „To jest tak wielka tajemnica, tak bardzo przekracza ona ludzki rozum, że nie da się na jej temat właściwie nic powiedzieć”. Tego rodzaju stwierdzenia można usłyszeć często. Obowiązkowym elementem kazania na Uroczystość Trójcy Świętej jest opowieść o św. Augustynie. Ów święty ojciec Kościoła, przechadzając się nad morzem, miał spostrzec chłopca, który wygrzebał w piasku maleńki dołek i niewielką muszelką przelewał wodę z morza do tego dołka. Usłyszał wtedy wewnętrzny głos (w niektórych wersjach mówi to sam chłopiec): „Prędzej to dziecko przeleje morze, niż ty zrozumiesz Trójcę Świętą”. To jedna z najbardziej wyświechtanych kaznodziejskich opowiastek. Po takim przykładzie właściwie jest „już posprzątane” i można spokojnie zamknąć temat. No bo skoro wielki święty i uczony Augustyn okazał się bezradny, to cóż dopiero
my, szare myszki! Gdzież nam mierzyć się z tak trudnym tematem?! A przecież ten sam św. Augustyn poświęcił Trójcy Świętej kilkusetstronicowe dzieło (nawiasem mówiąc wydane po polsku). O czym tam pisał? Czy powtarzał w kółko, że Bóg to tajemnica i nic nie da się o niej powiedzieć?

Proszę mi wybaczyć złośliwy ton. Nie chcę zgrywać bohatera i udawać, że wiem, jak zmierzyć się na ambonie czy na katechezie z tą niewątpliwie trudną i przerastającą nas prawdą wiary. Wierzę jednak, że Bóg nie po to objawił się nam jako Ojciec, Syn i Duch Święty, żebyśmy zbywali Go milczeniem. Katechizm mówi: „Tajemnica Trójcy Świętej stanowi centrum wiary i życia chrześcijańskiego”. Nie może tak być, że o centralnej prawdzie wiary nie mamy nic do powiedzenia. Na pniu sprzedawane są książki byłych prezydentów i innych gwiazdeczek opowiadających o swoim życiu. Czy biblijna „autobiografia” Boga naprawdę nie jest fascynująca? Wierzę, że jest. Czym jest tajemnica?

Słowo „tajemnica” zamiast zamykać temat, powinno go otwierać. Tajemnica nie oznacza czegoś, czego nie da się zrozumieć. Jeżeli Bóg do mnie mówi, to po to, bym Go zrozumiał. Świetnie rzecz tłumaczy jezuita François Varillon: „Dziwne jest stwierdzenie, że z jednej strony Bóg z miłości do mnie odkrywa mi swoje życie, z drugiej zaś – jest dla mnie niepojęty! Zupełnie jakbym powiedział do kogoś z was: mam dla pana dużo przyjaźni i sympatii, proszę mi poświęcić trochę czasu, a opowiem panu o całym swoim życiu, o tym, co robię, co lubię itd. Jednakże jeśli będę mówił po chińsku, jaka będzie reakcja? – To szaleniec: z jednej strony oświadcza, że z miłości do mnie wprowadzi mnie w swoje tajemnice, z drugiej zaś mówi do mnie po chińsku! Tak właśnie wygląda tłumaczenie tajemnicy jako czegoś, czego nie da się zrozumieć”. Św. Augustyn nigdy nie określał tajemnicy w ten sposób. Tajemnica to coś, czego człowiek nigdy nie skończy poznawać! Przyznajmy, że to zupełnie inna sprawa. „Moja żona jest ciągle dla mnie tajemnicą” –
wyznał pewien małżonek po 20 latach małżeństwa. To nie znaczy, że jego żona jest całkowitą zagadką. Znaczy to tyle, że nawet 20 lat wspólnego życia nie wystarczyło, by ją odkrył do końca. Jego żona wciąż może go zadziwić. I bardzo dobrze! Wszak kochać można tylko to, co tajemnicze. * W imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego*

Tak zaczynamy każdą modlitwę. Czy wiemy, co mówimy? Mowa o jednym Bogu w trzech Osobach wydaje się raczej abstrakcyjną ideologią, wymyśloną przez teologów. Najczęściej powtarzane są dwa zarzuty. Po pierwsze, jest to wewnętrznie sprzeczna, pozbawiona sensu konstrukcja myślowa, a po drugie – nie ma ona kompletnie żadnego praktycznego znaczenia dla życia. Spróbujmy zmierzyć się z tymi trudnościami. Dogmatyczna formuła mówiąca o jednej Boskiej naturze w trzech osobach została wypracowana przez Kościół w IV wieku. To był owoc procesu dojrzewania świadomości religijnej młodego chrześcijaństwa w ogniu zaciętych sporów o sedno wiary – o Boga. Źródłem wiary w Trójcę Świętą nie są jednak spekulacje teologów. To Bóg sam dał się nam poznać jako Ojciec, Syn i Duch Święty. Nie ma w Biblii samego słowa „Trójca”, ale wielokrotnie mowa jest o Bogu Ojcu, o Jego Synu, który z miłości do nas stał się człowiekiem, i o Duchu Świętym, który został posłany Kościołowi. Ewangelia nie jest jakimś teoretycznym wykładem o Bogu. Jest
świadectwem uczniów o WYDARZENIU Jezusa Chrystusa. To Jezus zaprowadził swoich uczniów w głąb tajemnicy Boga, odsłonił, objawił istotę Jego wewnętrznego życia. Okazało się, że Bóg nie jest skupionym na sobie Wszechmocnym Samotnikiem czy apodyktycznym Monarchą, ale jest wydarzeniem wspólnoty w sobie samym i w odniesieniu do nas. Jeden Bóg jest jednocześnie:

– „Bogiem nad nami” – Ojcem, odległym od nas i nieskończenie wzniosłym, który zarazem pragnie udzielić nam całego siebie – „Bogiem z nami” – Jezusem Chrystusem, Słowem Boga, które do nas przemawia, Panem, który nam przewodzi i naszym Bratem, który nam towarzyszy

– „Bogiem w nas” – Duchem Świętym, który od wewnątrz uczy nas rozumienia słowa Bożego, „poszerza” nasze serca, byśmy byli zdolni przyjąć Boga i odpowiedzieć na Jego miłość.

Kluczem jest miłość

Kluczem jest zdanie „Bóg jest miłością” (1 J 4,16). Pojmujemy je zwykle w ten sposób, że Bóg kocha ludzi. Tymczasem Bóg sam w sobie jest wspólnotą kochających się Osób. Jest w Nim jakiś gigantyczny dynamizm życia, które krąży między Ojcem, Synem i Duchem. Najgłębsze pragnienia człowieka to: być w pełni sobą (być kimś!) i zarazem być w jedności z drugim (nie być samotnym). Wydaje się, że nie da się pogodzić tych dwóch wartości: wyjątkowości (odrębności) i jedności z innymi. Tymczasem w Bogu jedność i odrębność osób nie wykluczają się. Każda z Osób jest jedyna, a jednocześnie jest sobą dzięki relacji z pozostałymi Osobami. Nie ma tu jednak żadnej rywalizacji, walki, konkurencji miedzy osobami. W miłości łączącej Osoby Boże realizuje się zarówno odrębność Osób (bo miłość domaga się odrębności miłujących), jak i najdoskonalsza jedność (wzajemne przenikanie się).

Może ktoś zapytać, dlaczego w Bogu istnieją trzy Osoby, dlaczego nie cztery, pięć… Wobec takich pytań trzeba zachować pokorę i szacunek dla tajemnicy. Niemniej jednak można odważyć się na ostrożną refleksję, opierając się znowu na doświadczeniu ludzkiej miłości. Wiemy, że miłość dwojga ludzi łatwo może się przerodzić w egoizm. Mówimy nieraz o zakochanych, że świata poza sobą nie widzą. Uzdrowieniem miłości dwojga jest trzeci – wspólne odniesienie do kogoś trzeciego (dziecko, wspólny przyjaciel, Bóg). Kochać to patrzeć nie tylko na siebie, ale i w tym samym kierunku – w kierunku „trzeciego”. Oczywiście to rozumowanie nie jest jakimś dowodem, ale pozwala uchwycić coś z tajemnicy Ducha Świętego, który jest właśnie tym „Trzecim” w Bogu. Jest On więzią miłości zespalającą Ojca i Syna. Jest Tym, przez którego miłość Boża przelewa się „na zewnątrz” – na człowieka, na świat. „Miłość Boża rozlana jest w sercach naszych przez Ducha Świętego” (Rz 5,5). Pojąć tego do końca nie zdołamy. Ważna jest jednak podstawowa
wizja, w której Bóg jawi się jako komunia (wspólnota), odniesienie (relacja), miłość, przelewający się ocean życia. Ta wizja wywiera wpływ na wizję człowieka i rozumienie świata.

Jaki to ma związek z moim życiem?

Kolosalny. Skoro człowiek jest stworzony na podobieństwo kochających się do szaleństwa Boskich Osób, to stąd płynie wniosek następujący: człowiek staje się sobą, kiedy buduje relacje z innymi, kiedy żyje z innymi i dla innych, a nie wbrew czy przeciwko innym. Każdy z nas jest jedyny i wyjątkowy, ale niepowtarzalność ludzkiej osoby ujawnia się, kształtuje w spotkaniu z drugim. Centrum mojego życia nie jest we mnie, jest poza mną – w innym. Stawanie się sobą nie polega na kręceniu się wokół swojej osi, ale jest wędrowaniem ku drugiemu (ku bliźniemu i ku Bogu). Człowiek jest ostatecznie powołany do tego, by stać się tym, czym jest sam Bóg: wymianą życia, komunią, spotkaniem. Grzech jest tendencją dokładnie przeciwną, jest odrzuceniem komunii z Bogiem i innymi. Grzesznik chce być sobą i tylko sobą. Szuka swojego centrum tylko w sobie. Zwraca niejako swoje serce ku wnętrzu i zamyka je. Serce zwrócone ku sobie samemu (cor incurvatum in seipsum) – pisał św. Augustyn.

Tajemnica Trójcy Świętej daje podstawę do budowania ludzkiej społeczności (rodziny, państwa, Kościoła). W historii widać wciąż zmaganie między dwoma skrajnościami: albo kolektywizm – a więc taka jedność, w której ginie indywidualny człowiek (marksizm, faszyzm), albo indywidualizm, w którym jednostki dążące do rozwoju walczą ze sobą o swoje. Obie te ideologie niszczą człowieka, a kończą się jakąś formą niewoli. Tajemnicą Trójcy jest pogodzenie jedności i różnorodności. To fundament dla etyki solidarnego życia z innymi i dla innych.

Cechą czasów nowożytnych jest próba zajęcia miejsca Boga przez człowieka. Kiedy jednak zanika wizja ludzkiej osoby oparta na Trójcy, jednostka czyni z siebie samej centrum rzeczywistości, dążąc do podporządkowania sobie wszystkiego i wszystkich. „Ja jestem ja” – oto podstawowa dewiza nowożytnego ducha. Drugi wypada z gry, może najwyżej służyć jako materiał lub narzędzie samorealizacji egoistycznej jednostki. „Piekło – to inni” – mawiał konsekwentny ateista Sartre. Oto wizja świata bez Boga w Trójcy. To przerażający świat egoistów, wiecznych narcyzów walczących ze sobą, nigdy nieosiągających spokoju, bo zawsze zagrożonych przez innych. Czy ta ponura wizja nie stawała i nie staje się wciąż brutalną rzeczywistością w ludzkiej historii?

Z tajemnicy Trójcy Świętej płynie proste przesłanie: kochaj! Przykazanie miłości Boga i ludzi jest przełożeniem na życie prawdy o Bogu, który jest miłością. Czy jest coś ważniejszego w życiu niż miłość?

ks. Tomasz Jaklewicz

Korzystałem z: François Varillon, Radość wiary, radość życia, Kraków 1989, oraz Gilbert Greshake, Wierzę w Boga Trójjedynego, Kraków 2001

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)