Tragiczny koniec poszukiwań zaginionego Polaka w Holandii. "Byłeś dobrym synem"
Matka poszukiwanego od ponad pół roku Marcina D. z Nehrybki poinformowała, że zwłoki odnalezione pod koniec października w Holandii to jej syn. Mężczyzna pojechał tam do pracy, zaginął pod koniec marca. Jego ciało odnaleźli przypadkiem robotnicy.
Zwłoki Marcina D. odnaleziono we wtorek 22 października w rowie obok grobli Zuiderdijk w miejscowości Wieringermeer na północy Holandii. Natrafili na nie robotnicy, którzy pogłębiali przydrożny rów. Holenderska policja wykonała badanie DNA i potwierdziła, że to ciało poszukiwanego od marca Polaka. Sekcja zwłok wykazała, że mężczyzna utonął - podaje rzeszowska "Gazeta Wyborcza".
"Z żalem i bólem piszę o tym. Miałam nadzieję do końca, że to nie mój Marcin. Że wróci do domu, przyjdzie do mnie, obejmie i powie: 'Cześć, matka'. Już go nie usłyszę, jak się śmieje, żartuje, nie zobaczę uśmiechniętej stale buzi. Przez wszystkie lata byłeś dobrym synem, martwiłeś się o mnie. Pytałeś nawet, co gotuję. Synu, tam, gdzie teraz jesteś, jest Ci dobrze, mojej rany nikt i nic nie zagoi" - napisała mama Marcina na Facebooku. Poinformowała, że ciało syna spocznie na cmentarzu w rodzinnej Nehrybce na Podkarpaciu.
Trwa ładowanie wpisu: facebook
Do zaginięcia 27-letniego Marcina doszło w zagadkowych okolicznościach. Mężczyzna pojechał do pracy w Holandii. 25 marca rozmawiał z mamą Danutą i powiedział, że znalazł pracę przy ocieplaniu dachów. Tego samego dnia do pani Danuty zadzwonił kolega Marcina i powiedział, że doszło między nimi do awantury. Po kłótni Marcin miał się spakować i powiedzieć, że wraca do Polski.
Błąkał się po miasteczku
W nocy Marcin miał zapukać do przypadkowego domu. Otworzyła mu kobieta. - Chciał ją prosić o pomoc, powiedzieć, że został okradziony. Kiedy zobaczył światła nadjeżdżającego auta, przestraszył się i uciekł - opowiada pani Danuta. W ogrodzie kobiety Marcin zgubił portfel z dowodem osobistym, kartą holenderskiego ubezpieczenia i 24 euro.
We wtorek 26 marca po południu zgłosił się na posterunek policji. Nie mówił po niderlandzku ani angielsku, więc funkcjonariusze skierowali go do konsulatu w Hadze. Z relacji mieszkańców wynika, że 27-latek chodził po Wieringerwerf i prosił o pomoc. Kamery monitoringu uchwyciły go na stacji benzynowej. Na nagraniu widać, że mężczyzna oglądał się za siebie jakby się czegoś bał. Potem widziany był, jak szedł w kierunku lasu.
Holenderska policja przyjęła zgłoszenie o zaginięciu dopiero 17 kwietnia. Znaleziono samochód Marcina na parkingu przy kościele w Middenmeer.
Źródło: "Gazeta Wyborcza"
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl