Tragedie Magdaleny Żuk i Iwony Wieczorek łączy jeden ważny element. Jaki?
Sprawa Magdaleny Żuk poruszyła serca milionów Polaków, ale podobnie było 7 lat temu po zaginięciu Iwony Wieczorek. Tamta sprawa pokazała, że mimo zaangażowania wielu osób, wyjaśnienie przyczyn tragedii może okazać się niemal niemożliwe. Co wspólnego mają ze sobą oba przypadki?
18.05.2017 | aktual.: 18.05.2017 16:53
Iwona Wieczorek zaginęła w nocy z 16 na 17 lipca 2010 roku w Gdańsku. 19-letnia blondynka, której zdjęcie obiegło niemal wszystkie media, przepadła bez śladu. Mimo że to jedno z najgłośniejszych zaginięć, śledczy nie ustalili, co tak naprawdę się stało. Iwona jakby rozpłynęła się w powietrzu.
- Teoretycznie obie sprawy znacząco się od siebie różnią, ale w praktyce mają jeden ważny wspólny element. Magdalena Żuk obracała się we Wrocławiu w podobnym środowisku jak Iwona Wieczorek w Trójmieście. Był to niestety półświatek biznesmenów i policjantów powiązanych także z pracownikami wymiaru sprawiedliwości – mówi Wirtualnej Polsce prezes fundacji "Na Tropie" i dziennikarz śledczy Janusz Szostak.
Jak podkreśla, "w takich sytuacjach ważny jest czas, a wydaje się, że wielu osobom mogło zależeć, aby sprawy nie zostały do końca wyjaśnione".
Czytaj więcej: Czego nie wie polska prokuratura ws. Magdaleny Żuk?
Śledztwo Rutkowskiego i podejrzane samobójstwo
Gdy w lipcu 2010 roku Iwona Wieczorek wyszła z klubu Dream Club, pieszo ruszyła w stronę domu. Szła nadmorską promenadą w kierunku Brzeźna. Miała na sobie dwubarwny strój, a w ręku trzymała buty i torebkę. Ślad po niej urywa się o godz. 4:12, gdy miejski monitoring zarejestrował, jak dziewczyna przechodziła w okolicy wejścia na plażę numer 63.
Podobnie jak po śmierci Magdaleny Żuk, w przypadku Iwony Wieczorek w sprawę dość szybko zaangażował się znany polski detektyw Krzysztof Rutkowski. Osobiście prowadził m.in. poszukiwania na terenie Gdańska, ale po pewnym czasie po prostu się poddał.
Jedyne, na co natrafił, to ślad uczestnika tragedii Wieczorek, Macieja S., pseudonim "Szczacha". Mężczyzna popełnił jednak samobójstwo. Kolega Macieja S. zeznał, że ten po alkoholu przyznał mu się, że zgwałcił dziewczynę i uwięził ją w przyczepie kempingowej.
"Tę sprawę położono już na samym początku"
Przełom nastąpił dopiero latem 2016 roku. To wtedy Janusz Szostak złożył w Komendzie Wojewódzkiej Policji w Gdańsku zeznania na temat swojego śledztwa dziennikarskiego i wskazał ewentualne miejsce ukrycia zwłok oraz domniemanych sprawców zbrodni.
Policja szybko rozpoczęła przeszukania terenu działki przy ulicy Hallera w Gdańsku, ale wykonano je dość powierzchownie. - Twierdzili, że natrafiono na liczne ślady, ale do dziś nie znam szczegółów. Generalnie cała sprawa wygląda tak, jakby wielu osobom zależało, aby niczego w niej nie wyjaśnić – ocenia Szostak.
- Tę sprawę położono już na samym początku. Było w nią zaangażowanych wielu alfonsów, policjantów i ludzi ze świata przestępczego. Mam jednak nadzieję, że prokuratura zdecyduje się wznowić śledztwo - dodaje.
Prokuratura umorzyła postępowanie
Chociaż niewinna dziewczyna w jednej chwili "zapadła się pod ziemię" i nikt nie poniósł w związku z tym żadnej odpowiedzialności, Prokuratura Okręgowa w Gdańsku zdecydowała o umorzeniu postępowania.
- W tej chwili nie zajmujemy się już tą sprawą, a jeśli są realizowane jakieś czynności, to są one działaniami policji w ramach poszukiwań - poinformowała nas rzecznik prokuratury Tatiana Paszkiewicz.
Sprawą Magdaleny Żuk żyje w tej chwili cała Polska, a zagadkę jej tajemniczego zachowania próbuje wyjaśnić wielu specjalistów. Możliwe jednak, że podobnie jak w przypadku Iwony Wieczorek, długo nie poznamy faktycznych powodów tych tragicznych wydarzeń.
"Układ wrocławski" zamieszany w śmierć Polki w Egipcie?
Jak wiadomo, całą sprawę wyjaśnia już specjalnie powołany zespół złożony m.in. z oficerów Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego i Centralnego Biura Śledczego Policji.
Wśród informacji badanych przez śledczych pojawia się wątek znanych wrocławskich klubów nocnych, do których, oprócz bogatych obcokrajowców, przychodzą także politycy i biznesmeni.