Tragedia w Szwajcarii - 28 osób zginęło, w tym 22 dzieci
Do tragicznego wypadku doszło w Szwajcarii. W kantonie Valais rozbił się belgijski autobus, którym z obozu narciarskiego we Włoszech wracała grupa dzieci. W wypadku zginęło 28 osób, wśród ofiar śmiertelnych jest 22 dzieci.
14.03.2012 | aktual.: 14.03.2012 13:58
Wiadomo, że wśród ofiar są dwaj kierowcy autobusu.
Z pierwszych ustaleń wynika, że autobus rozbił się we wtorek późnym wieczorem w tunelu na autostradzie A9 w pobliżu miejscowości Sierre. Autobus z nieznanych jeszcze przyczyn zjechał ze swojego pasa i uderzył czołowo w ścianę tunelu. Akcja ratownicza trwała całą noc. Brało w niej udział ponad 200 osób i aż 8 helikopterów. Rannych transportowano do szpitali helikopterami i karetkami.
Autokarem wracały dzieci z obozu narciarskiego we Włoszech. To były dwie klasy belgijskiej szkoły podstawowej z Lommel i Heverlee we Flandrii. Dzieci, prawdopodobnie miały około 12 lat. Wracały do domów z zimowego wypoczynku w Val d'Anniviers.
Minister spraw zagranicznych Belgii Didier Reynders powiedział, że autobus, który się rozbił w tunelu był jednym z trzech. Dwa pozostałe autobusy z dziećmi wróciły już do Belgii. Prokurator Olivier Elsig powiedział na konferencji prasowej, że autobus był prawie nowy i był wyposażony w pasy bezpieczeństwa. Z kolei belgijski minister transportu Melchior Watheler poinformował, że autokar był z 2002 roku, a jego właściciel, firma Toptours, ma "doskonałą reputację i zawsze przestrzegała zasad bezpieczeństwa".
Jak wyjaśnił prokurator Elsig, w tunelu, gdzie obowiązuje ograniczenie prędkości do 100 km/godz., autobus wpadł na ścianę z prawej strony, a potem uderzył czołowo w betonową ścianę - część zatoki ratunkowej.
Jak relacjonuje agencja AFP, autobus wjechał na autostradę i dwa kilometry dalej znalazł się w tunelu; z niewyjaśnionych powodów został zniesiony na prawo. Wydaje się - relacjonuje BBC - że przejechał długi odcinek wzdłuż prawej ściany tunelu, zanim uderzył czołowo w ścianę. Czoło autobusu uległo zniszczeniu, co sprawiło, że ludzie w środku zostali zablokowani i nie mogli wyjść.
Wciąż trwa identyfikacja ofiar.
- To niezrozumiałe. Były trzy autobusy i tylko jeden miał wypadek, nie stykając się z żadnym innym pojazdem - powiedział szef MSZ Belgii Didier Reynders.
Prokurator Elsig wyjaśnił, że autobus był prawie nowy i był wyposażony w pasy bezpieczeństwa. Z kolei belgijski minister transportu Melchior Watheler poinformował, że autokar był z 2002 roku, a jego właściciel, firma Toptours, ma "doskonałą reputację i zawsze przestrzegała zasad bezpieczeństwa".
Jak informują zachodnie dzienniki, rannych przewieziono do czterech szpitali w Valais. Dwóch poważniej rannych zabrano do Szpitala Uniwersyteckiego w Lozannie. Jedną osobę z ciężkimi obrażeniami przetransportowano do szpitala berneńskiego.
Lekarz pogotowia Jean-Pierre Delars powiedział, że większość rannych ma urazy wielonarządowe, a ich stan stawia pod znakiem zapytania prognozy przeżycia.
- Biorąc pod uwagę stan pojazdu, można sobie wyobrazić, że bez wątpienia jego prędkość była znaczna. Większość (poszkodowanych) jest niestety ciężko ranna (...), chodzi głównie o urazy wielonarządowe - oznajmił Dellars.
Jak przyznał szef służb ratowniczych kantonu Valais nawet najbardziej zahartowani ratownicy byli wstrząśnięci wypadkiem, w którym po raz pierwszy było tak wiele dzieci wśród ofiar.
Wśród sześciu osób dorosłych, które zginęły, jest dwóch kierowców. Dzieci, w wieku 11-12 lat, były uczniami dwóch szkół w prowincjach Limburgia i Brabancja w autonomicznym belgijskim regionie Flandrii. Autokarem wracały z obozu narciarskiego w Val d'Anniviers w Szwajcarii. Łącznie w autobusie były 52 osoby. Był to jeden z trzech pojazdów wynajętych na wyjazd uczniów. Dwa pozostałe dojechały bezpiecznie do Belgii.
Na miejsce tragedii jadą już rodziny ofiar i rannych. Do ich dyspozycji rząd w Brukseli podstawił dwa samoloty wojskowe. Na miejscu katastrofy czeka sztab psychologów. Kierujący akcją ratunkową Jean-Pierre Deslarzes powiedział, że ratownicy byli zszokowani rozmiarami wypadku. Przyznał, że najtrudniejsze było to, że śmierć poniosło tyle dzieci. W tym regionie tak tragicznego wypadku jeszcze nie było. Ze względu na rozmiar tragedii belgijskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych otworzyło centrum kryzysowe. Uruchomiono też szwajcarski numer telefonu dla rodzin: 00/41/848.112.117.
- Ten dramat wstrząsnął całą Belgią - powiedział belgijski ambasador w Szwajcarii, Jan Luykx. Belgijski minister spraw zagranicznych, Didier Reynders powiedział, że jego myśli są teraz z rodzinami zmarłych. Dodał też, że cały czas trwa identyfikacja ofiar i walka w szpitalach o życie rannych.
Autobusem podróżowały 52 osoby.
Dzieci prowadziły bloga
Belgijska gazeta "De Morgen" informuje, że uczniowie prowadzili bloga, na którym opisywały swoje wrażenia podczas wyjazdu. "Najdroższa mamo i tato, tu jest bardzo fajnie, jedzenie jest super. Na nartach idzie mi dobrze. Bardzo tęsknię" - napisało jedno z dzieci. Jeszcze tuż przed wyjazdem dzieci wrzucały ostatnie wpisy.
Na blogu umieszczane były zdjęcia z wyjazdu, relacje dzieci i opiekunów. Mogli tam też umieszczać swoje wiadomości rodzice dzieci. Jeden z wychowawców napisał do rodziców natomiast, że wrócą zgodnie z planem w środę rano.
Blog jest obecnie zablokowany. Te relacje są teraz wyjątkowo wzruszające. Wszyscy są wstrząśnięci.
Polska składa kondolencje
Prezydent Bronisław Komorowski złożył na ręce króla Belgów Alberta II kondolencje w związku z tragicznym wypadkiem belgijskiego autokaru.
"Z wielkim smutkiem przyjąłem wiadomość o tragicznym wypadku belgijskiego autokaru w pobliżu miejscowości Sierre w kantonie Valais w Szwajcarii, w wyniku którego straciło życie i zostało rannych wiele osób, w tym głównie dzieci" - napisał Komorowski w depeszy kondolencyjnej.
"W imieniu narodu polskiego i własnym składam na ręce waszej królewskiej mości wyrazy najgłębszego współczucia wszystkim dotkniętym tą tragedią oraz życzenia szybkiego powrotu do zdrowia dla poszkodowanych w wypadku" - napisał prezydent.
Bronisław Komorowski zapewnił, że w tych bolesnych chwilach Polacy łączą się w smutku z rodzinami i bliskimi ofiar.
Również premier Donald Tusk złożył na ręce premiera Belgii Elio di Rupo kondolencje w związku z tragicznym wypadkiem belgijskiego autokaru w południowej Szwajcarii, w którym zginęło 28 osób, w tym 22 dzieci.
"W imieniu rządu Rzeczypospolitej Polskiej oraz polskiego społeczeństwa pragnę wyrazić najszczersze wyrazy smutku i współczucia z powodu tragicznego wypadku autokaru, w którym zginęły dzieci i osoby dorosłe, a wielu pasażerów odniosło poważne obrażenia. W tych tragicznych chwilach łączymy się w bólu z wszystkimi rodzinami ofiar i społecznością Lommel i Heverlee" - napisał w depeszy kondolencyjnej szef polskiego rządu.
Wyrazy współczucia i kondolencje dla rodzin ofiar i poszkodowanych w tej tragedii, a także wszystkich obywateli Belgii, złożył też minister transportu Sławomir Nowak.
Szef Komisji Europejskiej Jose Manuel Barroso złożył belgijskiemu premierowi wyrazy głębokiego współczucia, nazywając wypadek "tragicznym wydarzeniem". Kondolencje złożył prezydent Francji Nicolas Sarkozy.