Tragedia w Szpitalu Praskim. Stracił żonę, oskarża lekarzy

49-letnia Magdalena zmarła kilka godzin po zgłoszeniu się do Szpitala Praskiego w Warszawie. Jej mąż jest przekonany, że żona mogłaby żyć, gdyby nie zaniedbania lekarzy - donosi fakt.pl. Szpital odpiera zarzuty. Sprawa trafiła już do prokuratury.

Tragedia w Szpitalu Praskim. "Uśmiercili mi żonę"
Tragedia w Szpitalu Praskim. "Uśmiercili mi żonę"
Źródło zdjęć: © East News | Zbyszek Kaczmarek/REPORTER
Maciej Zubel

30.09.2024 | aktual.: 30.09.2024 15:31

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Pani Magdalena przyjechała do szpitala 8 września po tym, gdy na jej języku pojawiła się opuchlizna.

- Żona wstała rano i miała wyjść z psem na spacer. Mówiła, że coś dziwnie się czuje, ma opuchnięty język. Zaczęliśmy sprawdzać, od czego to może być. Podejrzewaliśmy jakąś reakcję alergiczną. Z początku nie wiedziałem, co z tym robić, czy dzwonić po karetkę, czy samemu jechać z żoną do szpitala. Ale jak zobaczyłem, że zaczyna puchnąć jej szyja, natychmiast pojechaliśmy na izbę przyjęć do Szpitala Praskiego - relacjonuje w rozmowie z "Faktem" pan Olgierd

W szpitalu zdecydowano, że kobieta musi zostać zabrana na oddział. Przez narastający obrzęk pojawiły się problemy z oddychaniem.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Zobacz też: burmistrz alarmuje ws. powodzi. "Nic nie zostało wykonane"

"Nic nie robią, tylko podają kroplówki"

Po przyjęciu na oddział po godz. 9 pan Olgierd mógł kontaktować się z żoną już tylko SMS-owo, choć - jak wynika z otrzymywanych wiadomości - kobiecie przez kilka godzin nie wykonywano żadnych badań.

- Pytałem ją, czy jest jakaś poprawa, czy czuje się lepiej, ale twierdziła, że nie. Mówiła, że nic nie robią, tylko leży i podają jej kroplówki - opowiada mężczyzna.

SMS-y z oddziału przestały przychodzić około godz. 14. W ostatniej wiadomości pani Magdalena napisała, że czeka na USG. Badania kobieta już nie doczekała. Zmarła w wyniku uduszenia. Personel szpitala w ostatniej chwili próbował ją ratować, ale było już za późno.

- Lekarz po wszystkim wyszedł do mnie i powiedział, że żona nie żyje. Byłem w szoku. Przez chwilę nie wiedziałem, co mam robić. Kiedy pozwolili mi ją zobaczyć, była cała we krwi. Jak zapytałem lekarza, skąd ta krew, nie potrafił odpowiedzieć na to pytanie - mówi zrozpaczony mąż.

Pan Olgierd jest przekonany, że żona zmarła przez zaniedbania pracowników szpitala, dlatego zgłosił sprawę do prokuratury.

- Nie boję się tego powiedzieć. Uważam, że szpital uśmiercił mi żonę, dlatego złożyłem zawiadomienie do prokuratury. Tu został popełniony błąd w sztuce lekarskiej. Domagam się wyjaśnień, jak doszło do tak poważnych zaniedbań. I to w szpitalu - oburza się.

Pacjentka udusiła się na oddziale. Szpital się tłumaczy

Władze Szpitala Praskiego zapewniają, że w sprawie śmierci pani Magdaleny współpracują ściśle z prokuraturą. Śledczy otrzymali już dokumentację medyczną dotyczącą zmarłej.

- Mimo szeroko zastosowanej tracheostomii i szerokiej farmakoterapii pacjentka doznała nagłego zatrzymania krążenia - tłumaczy dyrektor ds. medycznych Szpitala Praskiego Marcin Makiewicz.

Według niego pacjentka "niezwłocznie" otrzymała pomoc.

Przeczytaj też:

Źródło: fakt.pl

Komentarze (476)