Krwawa tragedia w Dnieprze. To była zemsta
Żołnierz Ukraińskiej Gwardii Narodowej zastrzelił z kałasznikowa czterech swoich kolegów i cywilną pracownicę fabryki zbrojeniowej, na której terenie doszło do tego krwawego incydentu. Pięć innych osób odniosło rany w strzelaninie. Wiadomo już, że motywem była zemsta.
28.01.2022 | aktual.: 28.01.2022 12:46
Tragedia wydarzyła się w czwartek około czwartej rano w dnieprzańskich zakładach Jużmasz, strzeżonych przez Gwardię Narodową. Kiedy żołnierze na służbie otrzymali broń, Artiom Riabczuk nagle zaczął strzelać. Na nagraniu z kamery monitoringu, które trafiło na portale społecznościowe, widać wyraźnie, że zabijał metodycznie. Wracał do rannych, by ich dobić.
Na miejscu zginęło czterech kolegów Riabczuka i pracownica fabryki zbrojeniowej, która straciła życie tylko dlatego, że pracowała w punkcie kontrolnym i pilnowała wyjścia. Kolejnych czterech żołnierzy i jedna 22-letnia żołnierka zostało rannych.
Sprawca po strzelaninie uciekł, przecinając drut kolczasty i przeskakując przez płot. Po kilku godzinach zatrzymano go na ulicy Dniepra.
Artiom Riabczuk ma 21 lat, pochodzi z miasta Izmaił w obwodzie odeskim. Był poborowym. Według kanału telewizyjnego Ukraina 24, przed powołaniem pracował w magazynie jednej z firm w obwodzie odeskim. Miał wykształcenie średnie techniczne. Został powołany jesienią ubiegłego roku.
Po aresztowaniu Riabczuka w sieciach społecznościowych krążyło operacyjne wideo, w którym opowiada o szczegółach zbrodni. Wyjaśnił też, dlaczego strzelał do kobiet - koleżanki i robotnicy fabryki. - Wiedziałem, że operator kontaktuje się z jednostką co 30 minut i zgłasza sytuację, a żeby nie zgłaszała, strzeliłem jej w głowę – powiedział.
Tragedia w Dnieprze. To była krwawa zemsta
Julia Jacyk, członkini Komisji Praw Człowieka ukraińskiego parlamentu, utrzymuje, że Riabczuk był prześladowany przez kolegów. - Dwa miesiące temu zapobiegł bójce między żołnierzami. Sprawa była zgłoszona do dowództwa, ale nikt nie podjął żadnych kroków. Koledzy z jednostki zaczęli mu dokuczać. Był nękany przez dwa miesiące, zanim chwycił broń, by się zemścić. Nie żałuje tego, co zrobił - wyjaśnia parlamentarzystka.
Posłanka podkreśliła, że nie usprawiedliwia to Riabczuka, ale może stać się podstawą do postawienia innych żołnierzy przed wymiarem sprawiedliwości. Państwowe Biuro Śledcze (SBI) odpowiedziało sprawdza wszystkie wersje, także wątek poddawania sprawcy naciskom i szykanom.
Riabczuk sam oddal się w ręce policji po kilku godzinach od wydarzeń. Poprosił nieznajomą kobietę, aby zadzwoniła na policję i zgłosiła jego miejsce pobytu.
Śledczy planują wysłać mężczyznę na badania psychiatryczne. Jest także badany, czy w momencie popełnienia przestępstwa nie był pod wpływem alkoholu lub narkotyków.
W konsekwencji czwartkowego zdarzenia do dymisji podał się jeszcze tego samego dnia dowódca Gwardii Narodowej Ukrainy, generał pułkownik Mykoła Balan. "Biorąc pod uwagę, że za każde działanie, zarówno dobre, jak i złe, odpowiada dowódca, napisałem raport do Ministra Spraw Wewnętrznych, petycję do prezydenta o rezygnację i odwołanie ze stanowiska dowódca Gwardii Narodowej" - cytuje pismo dowódcy "Ukraińska Prawda".
Zawieszone też zostało całe dowództwo pułku, w którym służył Riabczuk. Jeszcze w czwartek wieczorem prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski powołał nowego szefa Gwardii Narodowej.