Tragedia podczas kuligu: 1 dziecko zginęło, drugie ranne
10-letni chłopiec zginął na miejscu, a jego ośmioletnia siostra w ciężkim stanie trafiła do szpitala po tragicznym wypadku w Sączowie w powiecie będzińskim (Śląskie). Dzieci jechały sankami przyczepionymi do samochodu terenowego, prowadzonego przez ojca.
18.12.2010 | aktual.: 18.12.2010 17:40
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Sanki z dziećmi wpadły pod autobus. Chłopiec zginął na miejscu. Sanki zakleszczyły się pod autobusem, trzeba było sprowadzić podnośnik, żeby wydostać dzieci. Dziewczynka była reanimowana, po czym przewieziono ją do Górnośląskiego Centrum Zdrowia Dziecka (GCZD) w Katowicach.
Dr Michał Daab z GCZD poinformował, że stan dziewczynki, przebywającej obecnie na oddziale intensywnej terapii, jest bardzo poważny. Dziecko ma ciężki uraz głowy, na razie nie było operowane. - Rokowania są bardzo ostrożne - powiedział Daab.
Jak poinformował oficer prasowy będzińskiej policji Tomasz Czerniak, zabawę zorganizował 35-letni ojciec dzieci, to on przywiązał sanki do swojego samochodu. Do wypadku doszło na gminnej drodze. Z nieustalonych na razie przyczyn sanki z dziećmi zarzuciło i wjechały na przeciwny pas ruchu, prosto pod miejski autobus. Ojciec był trzeźwy.
- To na pewno ogromna tragedia. Na razie badamy wszystkie okoliczności zajścia, szukamy świadków. Jest za wcześnie, by stwierdzić, w jakim kierunku pójdzie postępowanie, czy ojcu zostaną postawione zarzuty - powiedział PAP Czerniak.