Tragedia podczas kolonii w Białym Dunajcu. 7‑latek wypadł z okna i zmarł
Do tragicznego wypadku doszło podczas kolonii w Białym Dunajcu na Podhalu. Siedmiolatek wypadł z okna na pierwszym piętrze. Mimo 1,5 - godzinnej reanimacji, zmarł w szpitalu w Zakopanem. Okoliczności tragedii wyjaśnia zakopiańska policja. Śląskie Kuratorium Oświaty nie dopatrzyło się nieprawidłowości przy organizacji wypoczynku.
22.07.2013 | aktual.: 23.07.2013 14:15
Chłopiec wypadł z okna wprost na betonowe podłoże. Szczegóły tej tragedii będą wyjaśniane. Wstępnie wykluczono jednak, by ktoś mógł przyczynić się do tego nieszczęścia.
Do wypadku doszło w poniedziałek ok. godziny 15.00. - Wtedy dzieci skończyły obiad, wychowawczyni powiedziała, że jest półgodzinna przerwa. 7-latek wrócił do pokoju - mówił na antenie TVN24 Dariusz Nowak z małopolskiej policji.
Świadkiem upadku był kolega chłopca - poinformował w TVN24 Dariusz Nowak, rzecznik małopolskiej policji. - Jest w takim stanie, że nie możemy z nim teraz rozmawiać - wyjaśnił Nowak. Podczas przesłuchań świadkom będzie asystował psycholog.
Ze wstępnych ustaleń śledczych wynika, że był to nieszczęśliwy wypadek. Badane są dwie wersje zdarzeń. Jedna zakłada, że chłopiec wbiegł wraz z innymi z dziećmi do pokoju, znalazł się w pobliżu okna i w nieznanych jeszcze okolicznościach wypadł z okna. Druga wersja mówi, że wbiegł do pokoju zajmowanego przez jednego z opiekunów, piętro niżej. Przebiegł przez pokój, znalazł się na balkonie i spadł.
Załoga karetki reanimowała chłopca, ale mimo wysiłków dziecko zmarło po przewiezieniu do zakopiańskiego szpitala.
Śląskie Kuratorium Oświaty informuje, że nie było nieprawidłowości przy organizacji wypoczynku dla dzieci w Białym Dunajcu.
Rzecznika kuratorium Anna Wietrzyk mówi, że podczas wypoczynku nie brakowało opiekunów. Wychowawców było więcej niż powinno być. Na kolonii 68 dzieci i 6 opiekunów. W grupie Oskara było 9 dzieci, a przepisy dopuszczają 15 osób w grupie. Kadra była dobrze przygotowana do opieki nad dziećmi - wynika z dokumentacji. Opiekunowie byli trzeźwi.
Siedmiolatek był wychowankiem domu dziecka w Gliwicach. Na koloniach był wraz z o rok młodszą siostrą. W sierpniu mieli być adoptowani.