Trafił za kratki, bo sąd wysyłał wezwania pod zły adres
Wieczorem do mieszkania Stanisława Raczyńskiego w wieżowcu przy ul. Dąbrowskiego zapukali policjanci. Zakuli go w kajdanki i zawieźli do policyjnego aresztu.
Następnego dnia wsadzono go - razem z aresztantem oskarżonym o morderstwo - do więźniarki i zawieziono do Sądu Rejonowego w Piotrkowie Trybunalskim. Miał tam zeznawać... jako świadek w sprawie swojego pracodawcy, na którym ciążył zarzut wyłudzenia towarów. Dlaczego świadek został zakuty i spędził noc za kratkami? Bo sąd wysyłał wezwania na sprawę pod niewłaściwy adres.
Jak przyszli do mnie policjanci, myślałem, że chcą o coś zapytać. Tymczasem poinformowali mnie, że jestem poszukiwany i kazali mi się ubrać. Zawieźli mnie na komisariat przy ul. Wólczańskiej, a stamtąd do aresztu w komendzie przy ul. Sienkiewicza - opowiada Stanisław Raczyński.
W areszcie mężczyzna musiał się rozebrać do naga. Został dokładnie przeszukany i na noc zamknięty w celi. Z wrażenia nie mógł zmrużyć oka. Następnego dnia zapakowano go do więźniarki, którą jechał również zabójca.
Chwalił się, jak zabił niewinnego człowieka. Potem chciał, żebym dał mu swój zegarek - dodaje pan Stanisław.
Zanim mężczyzna stanął przed obliczem sądu, spędził jeszcze jakiś czas w piotrkowskim areszcie. Gdy na sali rozpraw został rozkuty, poskarżył się sędzi. Został pan doprowadzony, ponieważ nie stawiał się na wezwania - powiedziała sędzia prowadząca rozprawę. Rzecz w tym, że wezwania były wysyłane pod stary adres świadka, pod którym nie mieszkał od ponad dwóch lat!
Adres zamieszkania z ul. Gościnnej na ul. Dąbrowskiego zmieniłem w maju 2005 r. Od tego czasu w innych sprawach karnych, dotyczących mojego byłego pracodawcy, byłem jako świadek kilka razy wzywany do sądu w Piotrkowie. Wezwania zawsze były wysyłane na nowy adres - mówi Stanisław Raczyński. Tylko w tej sprawie wysyłano je na stary.
Zapytaliśmy sędzię Małgorzatę Kałużę, prezes Sądu Rejonowego w Piotrkowie Trybunalskim, dlaczego tak się stało. Ponieważ nowy adres znany był tylko sędziom prowadzącym poprzednie sprawy - mówi pani prezes. W aktach tej ostatniej figurował adres stary. Sędziowie nie wymieniają się tego typu informacjami.
Pani prezes uważa, że decyzja o przymusowym doprowadzeniu świadka była słuszna. Do tego pana były wysłane cztery wezwania - mówi. Wszystkie wróciły z adnotacją, że doręczyciel nie zastał go w domu. Zanim został wydany nakaz o przymusowym doprowadzeniu, zwróciliśmy się do Komendy Miejskiej Policji w Łodzi o ustalenie miejsca pobytu Stanisława Raczyńskiego.
Odpowiedź z policji dotarła do sądu już po przymusowym doprowadzeniu Stanisława Raczyńskiego. Policjanci napisali, że nie zastali go w domu przy ul. Gościnnej i nie udało im się ustalić, gdzie obecnie przebywa...
Edward Mazurkow