Torturowali księży - podtapiali i przypalali żelazkiem
Dwóch stolarzy i fryzjer działało w szajce, która uczyniła sobie źródło zarobku z napadów na plebanie. Bandyci byli wyjątkowo brutalni. Potrafili torturować duchownych, przypalając ofiary żelazkami czy grożąc wyrwaniem paznokci. Jednego księdza podtapiali w wannie. Jak ustalił portal tvp.info, w ciągu czterech miesięcy szajka dokonała ośmiu włamań na plebanie, czterech ataków na szkoły i przedszkola oraz jednego na pocztę.
31.01.2012 | aktual.: 01.02.2012 11:22
Jak podaje tvp.info, do sądu trafił właśnie akt oskarżenia w sprawie brutalnej szajki. Wszyscy bandyci chcą się dobrowolnie poddać karze. 31-letni Maciej D., który pierwszy przerwał zmowę milczenia po zatrzymaniu, zaproponował dla siebie karę 5 lat więzienia. Jego dwaj kompani: 26-letni Krzysztof S. i 30-letni Dariusz G. gotowi są spędzić w więzieniu po 8,5 roku. Według informacji tvp.info, prokuratura prawdopodobnie przychyli się do tych wniosków. Nie wiadomo jednak czy zgodzą się na to pokrzywdzeni, których bandyci nie oszczędzali podczas napadów.
Pierwszy napad grupy, o którym wiadomo, miał miejsce 22 sierpnia 2010 r. na plebanii w Siennicy (woj. mazowieckie). Mężczyźni ukradli 35 tys. zł w gotówce oraz złoty sygnet proboszcza. Dzień później szajka włamała się na pocztę w Grodzisku Mazowieckim, gdzie zrabowała 10 tys. zł i karty telefoniczne warte kolejne 14 tys. zł.
Rozochoceni sukcesami, bandyci zaczęli napadać na śpiących duchownych. Do kolejnego napadu na plebanię doszło już po tygodniu. Pierwszą ofiarą był proboszcz z Glinianki koło Otwocka. W nocy z 2 na 3 września 2010 r. zamaskowani napastnicy wpadli na plebanię i obezwładnili śpiącego księdza. Bijąc i grożąc śmiercią, kazali proboszczowi wskazać miejsce ukrycia pieniędzy. Tortury trwały dość długo, mimo, że ksiądz wskazał oprawcom miejsce przechowywania pieniędzy. Bandyci uznali jednak, że duchowny kłamie i zaczęli go przypalać papierosami oraz rozgrzanym żelazkiem. Przestępcy nazywali takie tortury "prasowaniem zmarszczek". Napad w Gliniance przyniósł im 2,5 tys. zł.
Ponad dwa tygodnie później zaatakowali proboszcza z Lubowidza na Mazowszu. Tam przypalając żelazkiem i grożąc obcięciem palców, zmusili duchownego do wydania 17 tys. zł, przeznaczonych na opłaty.
W październiku bandyci atakowali jeszcze w Rębowie koło Płocka (torturowali proboszcza i grozili jego matce, zrabowali ok. 13 tys. zł), a później w Chorzęcinie (podtapiali duchownego w wannie i zrabowali 18 tys. zł). W listopadzie napadli plebanie w Janowie koło Nidzicy (przypalali księdza żelazkiem i grozili wyrywaniem paznokci, ukradli ok. 1,5 tys. zł) oraz Borzęcinie, gdzie zrabowali 50 tys. zł. Ostatni napad miał miejsce 23 grudnia 2010 r. w Krynicach. Wówczas bandyci zrabowali 25 tys. zł oraz pistolet gazowy. Za każdym razem scenariusz był ten sam: bicie, zastraszanie i tortury.
Do długiej listy zbrodni bandyci dołożyli jeszcze napady na przedszkola i dwa zespoły szkół, gdzie w podobny jak wcześniej sposób torturowali dozorców.
Zdaniem jednego ze śledczych, którego słowa przytacza tvp.info, bandyci szybko tracili ukradzione pieniądze, wydając je na alkohol, narkotyki czy zabawy z panienkami - tacy bandyci z krwi i kości.
Całą szajkę zatrzymali 9 lutego 2011 r. policyjni antyterroryści.
Zobacz także: Torturowali księży, rabowali szkoły i przedszkola