Trwa ładowanie...
morderstwo
06-07-2011 10:38

Torturowali aresztowanych - gasili na nich papierosy

Syryjskie służby bezpieczeństwa mogły popełnić zbrodnie przeciwko ludzkości w czasie majowego oblężenia miasta Tall Kalach - oceniła organizacja broniąca praw człowieka, Amnesty International (AI), która oparła się na relacjach świadków. W raporcie przygotowanym przez AI odnotowano m.in. przypadki "zgonów w areszcie, tortur i arbitralnych zatrzymań", a także gaszenie przez żołnierzy papierosów na plecach zatrzymanych.

Torturowali aresztowanych - gasili na nich papierosyŹródło: YouTube
dmj7tm6
dmj7tm6

Niektórzy działacze utrzymują, że w czasie trwającego mniej niż tydzień oblężenia mogło zginąć nawet 36 osób.

"Relacje, które słyszeliśmy od świadków wydarzeń w Tall Kalach, rysują bardzo niepokojący obraz systematycznego nadużywania siły w celu zmiażdżenia" protestów przeciwko syryjskiemu prezydentowi Baszarowi el-Asadowi - powiedział zastępca dyrektora AI na Bliski Wschód i Afrykę Północną Philip Luther.

Tall Kalach leży na zachodzie Syrii, w pobliżu granicy z Libanem.

W raporcie napisano, że w czasie ofensywy sił bezpieczeństwa doszło do "zakrojonych na szeroką skalę, a także systematycznych ataków przeciwko ludności cywilnej", co może stanowić zbrodnie przeciwko ludzkości.

dmj7tm6

Według Amnesty International siły syryjskie strzelały do rodzin uciekających z miasta, a także do karetek pogotowia. Jeden ze świadków mówił, że żołnierze gasili papierosy na plecach zatrzymanych ludzi. Co najmniej dziewięć osób poniosło śmierć po zatrzymaniu. Niektórzy z członków rodzin, którzy identyfikowali ciała bliskich zabitych w Tall Kalach, zostali zmuszeni do podpisania dokumentu, poświadczającego, że ofiary zginęły z rąk zbrojnych gangów.

AI sporządziła raport na postawie rozmów ze świadkami w Libanie, a także opierając się na ponad 50 rozmowach telefonicznych. Organizacji, podobnie jak zagranicznych mediów, nie wpuszczono do Syrii.

W czasie trwającego od połowy marca powstania przeciwko reżimowi Asada zginęło ponad 1,4 tys. ludzi, w większości nieuzbrojonych demonstrantów - twierdzą działacze praw człowieka. Reżim w Damaszku oskarża o podżeganie do niepokojów społecznych "uzbrojonych bandytów" i siły z zagranicy.

Obrońcy praw człowieka informowali, że tylko od początku tygodnia w otoczonym przez armię mieście Hama na zachodzie Syrii zginęło ponad 20 osób.

dmj7tm6
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

WP Wiadomości na:

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
dmj7tm6
Więcej tematów