Torebka Diora wstrząsnęła Koreańczykami z Południa
Pierwsza dama Korei Południowej, Kim Keon Hee znalazła się w centrum skandalu za przyczyną luksusowego przedmiotu, który został jej podarowany. Informację o tym ujawnił sam darczyńca, pastor Abraham Choi. Wpłynęło to na sondaże, co przed planowanymi na 10 kwietnia wyborami parlamentarnymi, ma dla polityki w Seulu ogromne znaczenie.
Torebka Diora o wartości trzech milionów wonów (3400 dolarów) została ofiarowana pierwszej damie Korei Południowej w prywatnym domu jej i prezydenta Yoon Suk Yeol we wrześniu 2023 roku. Obdarowującym był pastor Abraham Choi, który był zaangażowany w wymianę religijną z Koreą Północną i jest zwolennikiem współpracy z Pjongjangiem.
Zabiegał o spotkanie z prezydencką parą, bo chciał porozmawiać o złagodzeniu twardej polityki Yoona wobec Korei Północnej. Zapewniał, że znał się z ojcem pani prezydentowej, który zmarł, gdy była ona dzieckiem.
Ofiarowanie drogiego prezentu wydało mu się dobrym sposobem na zagwarantowanie sobie takiego spotkania na wysokim szczeblu. Jednocześnie moment przekazania podarku nagrał swoim telefonem, a film opublikował na YouTubie.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Dyktator zaprasza Rosjan. Osobliwy kierunek turystyczny otwiera się
Prezent szybko stał się powodem do politycznego skandalu. Seul szykuje się do kwietniowych wyborów, więc w polityce każdy taki pretekst wykorzystuje się bez mrugnięcia okiem.
Jednak - jak zauważa ABC News, to nie pierwszy raz, kiedy pani Kim, która od czasu ujawnienia sprawy nie wypowiadała się publicznie, spotyka się z publiczną krytyką. Podczas kampanii prezydenckiej jej męża była zmuszona przeprosić za wyolbrzymianie swoich osiągnięć akademickich i zawodowych oraz referencji.
Torebka Diora wstrząsnęła polityką w Korei Południowej
Kim była też oskarżona o manipulację akcjami. Kontrolowany przez opozycję wymiar sprawiedliwości przyjął specjalną ustawę nakazującą wszczęcie śledztwa w tej sprawie. Jednak wniosek został zawetowany przez jej męża.
Jednak te dowody na brak transparentności w działaniach prezydenckiej pary nie poruszyły opinii publicznej tak, jak sprawa z torebką. Zapewne łatwiej to bowiem pojąć, niż skomplikowane sprawy z akcjami i drobne naginanie systemu praworządności.
Prezent stanowi naruszenie południowokoreańskiego prawa, zabraniającego urzędnikom i ich małżonkom przyjmowania prezentów o wartości przekraczającej 750 dolarów. Przepis obowiązuje od 2016 roku. Prezydent Yoon Suk Yeol był wcześniej prokuratorem znanym ze swojego twardego stanowiska wobec korupcji.
Niektórzy członkowie konserwatywnej Partii Władzy Ludowej (PPP), ugrupowania prezydenta Yoona, nawoływali do przeprosin i przyznania, że otrzymanie torebki było co najmniej niewłaściwe. Mieli nadzieję na zakończenie sprawy, bo skandal grozi rozbiciem partii.
Yoon nie przeprosił, ale publicznie obiecał, że dopilnuje, aby taka sytuacja się nie powtórzyła. Komentatory twierdzą, że wyborcom może to nie wystarczyć - sondaże potwierdzają spadek jego notowań.
Zwolennicy prezydenta twierdzą, że Kim jest ofiarą prowokacji, więc sprawa nie powinna być brana pod uwagę. Jest bowiem częścią spisku, mającego rozpętać kampanię oszczerstw.