Tomasz Terlikowski przegrał z Alicją Tysiąc. "Nie dam się zakneblować!"
Tomasz Terlikowski przegrał proces z Alicją Tysiąc. Sąd stwierdził, że katolicki publicysta naruszył dobra osobiste kobiety i nakazał opublikowanie przeprosin w portalu Salon24. Dziennikarz zapowiedział apelację. - Nie dam się zakneblować. Nie składam broni. Wierzę, że sąd II instancji uzna, że można mówić o aborcji prawdę - mówi w rozmowie z Wirtualną Polską Terlikowski.
08.10.2013 | aktual.: 08.10.2013 16:22
Sąd nie przychylił się do wniosku Tysiąc o przyznanie jej odszkodowania w wysokości 130 tys. złotych. Terlikowskiemu nakazał zapłacenie na rzecz Tysiąc 10 tys. złotych.
Kobieta poczuła się dotknięta słowami Terlikowskiego w jednej z książek i wpisach internetowych. Pisał on: "Zasłanianie tej prostej prawdy słowami o tym, że Alicja Tysiąc nie złamała prawa, a jedynie próbowała egzekwować przysługujące jej prawa - jest absurdalne. Adolf Eichmann też nie łamał hitlerowskich praw, czy to znaczy, że nie można go nazwać mordercą (w tym przypadku już nie niedoszłym, a jak najbardziej doszłym)?". Zarzucał jej też "moralną obrzydliwość"; pisał, że nie "pozwolono jej zamordować dziecka".
Pozew wnosił, by sąd nakazał Terlikowskiemu przeprosiny Tysiąc w "Rzeczpospolitej" i "Gazecie Wyborczej", wypłatę powódce 100 tys. zł zadośćuczynienia oraz wpłatę 30 tys. zł na fundację Feminoteka. Pełnomocnik Tysiąc mec. Marcin Górski podkreślał, że sformułowania użyte przez Terlikowskiego były naruszeniem godności powódki.
- W swoim tekście nie porównałem Alicji Tysiąc do Adolfa Eichmanna, ale komentowałem konkretną sugestię jej pełnomocnika, że jeśli coś jest legalne i zgodne z prawem, wówczas nie może być oceniane w kategoriach moralnych. Przywołałem najbardziej znany, historyczny przykład sytuacji, w której coś było legalne, a mimo wszystko oceniamy to bardzo negatywnie. Rozumowanie, że jeśli coś jest legalne to jest również moralne, zostało wówczas sfalsyfikowane - mówi Wirtualnej Polsce Terlikowski.
"Jeśli dobrze zrozumiałem wyrok sądu, to oznacza on - ni mniej ni więcej - tylko tyle, że mogę wprawdzie uznawać, że aborcja jest zabiciem człowieka, ale tylko ogólnie. Jeśli zaś konkretny zamiar aborcji określę mianem chęci do zabicia dziecka, wówczas będę obrażać konkretną osobę i zostanę ukarany. Logiki w tym brak" - stwierdza Terlikowski w oświadczeniu zamieszczonym w portalu Fronda.pl.
"Nie zgadzam się z takim rozumowaniem, nie uważam, by określenie czynu zgodnie z prawdą rzeczową, było obraźliwe. I dlatego nie składam broni. (...) Nie mogę się bowiem zgodzić na to, by w imieniu Rzeczypospolitej zakazywano nazywania rzeczy po imieniu, by Sąd mojej Ojczyzny cenzurował prawdę i kneblował za jej głoszenie. A do tego, nie mogę milczeć w obliczu postępującej dehumanizacji, odpersonalizowania naszych najmniejszych braci, to kamienie wołać będą. Jeśli ja, jeśli my, będziemy milczeć, to kamienie wołać będą, a my będziemy z tego milczenia sądzeni" - napisał publicysta.
Alicja Tysiąc chciała usunąć ciążę z powodu możliwości utraty przez nią wzroku, jednak lekarze odmówili prawa do dokonania aborcji. Poród spowodował znaczne osłabienie wzroku kobiety. Za tę decyzją Tysiąc złożyła skargę do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka, który przyznał jej 25 tys. euro zadośćuczynienia, zwracając m.in. uwagę na brak w polskim prawie możliwości odwołania się od decyzji lekarzy.
- Walka się nie kończy. Nie dam się zakneblować. Wierzę, że sąd II instancji uzna, że można mówić o aborcji prawdę - konkluduje w rozmowie z Wirtualną Polską Terlikowski.
(js)