Tomasz Terlikowski o zadymach podczas Marszu Niepodległości
- Nie mam wątpliwości, że działania grupy zewnętrznych agresorów, prowokatorów, którzy urządzają burdy są na rękę zarówno policji, jak i oficjalnym, mainstreamowym mediom, które próbują budować obraz wszystkich uczestników marszu jako zadymiarzy, co jest oczywistą nieprawdą - tak o przebiegu Marszu Niepodległości mówi specjalnie dla WP.PL Tomasz Terlikowski, redaktor naczelny portalu fronda.pl i Telewizji Republika.
Terlikowski wskazuje, że zdecydowana większość uczestników Marszu Niepodległości to ludzie, którzy przyszli manifestować swój patriotyzm i miłość do Polski, a nie robić awantury. - Zadymę robią nieliczni. Szkoda, że ci prowokatorzy tak mocno przykleili się do tego marszu, co roku marsz wykorzystują do robienia rozrób. To oczywiste, że kamery idą tam, gdzie coś się dzieje, a nie tam, gdzie jest spokój. Z punktu widzenia organizatorów i uczestników marszu to bardzo złe zjawisko - mówi.
Odnosząc się do sprawy pobicia fotoreportera Jakuba Szymczuka, który oberwał bardzo mocno w twarz, Terlikowski tak mówi: - Reporter TV Republika również został zaatakowany butelkami. Bojówkarze nie patrzą tak naprawdę, kogo atakują, nawet kamera organizatorów marszu została zaatakowana przez grupę napastników w kominiarkach, co dowodzi, że w ogóle nie chodzi o świętowanie 11 listopada, ale wyłącznie o burdę. Nie jestem psychologiem, ale podejrzewam, że mają nadmiar agresji w sobie i w ten sposób chcą się wyładować.
Przed Marszem Niepodległości ulicami Warszawy przeszedł Marsz Prezydencki. Dlaczego nie potrafimy razem świętować Święta Niepodległości? Terlikowski zwraca uwagę, że marsz Ruchu Narodowego w stosunku do inicjatywy prezydenta był pierwotny, to prezydent "spapugował" po narodowcach ten pomysł. - Trzeba by zapytać pana prezydenta, dlaczego nie chciał się przyłączyć - mówi. Zdaniem publicysty, atmosfera na Marszu Prezydenckim była senna. - Z jednej strony widzieliśmy Polskę sytą, zadowoloną ze swojego życia, z drugiej młodych ludzi, którym ta Polska, która tak się podoba panu prezydentowi, niewiele daje. Polskę ludzi, którzy stąd wyjeżdżają, bo nie mają tutaj przyszłości. Dlatego te dwa marsze tak różnie wyglądają, przy jednym nie ma bojówkarzy, to osobna kwestia, natomiast to dwie zupełnie inne Polski. Trudno żeby syta Polska zrozumiała tę, której jest trudniej - konkluduje rozmówca WP.PL.
Do poważnych incydentów podczas Marszu Niepodległości doszło przy rondzie Jerzego Waszyngtona. Grupa, która oddzieliła się od marszu rzucała w stronę policjantów przy rondzie flarami i petardami w policję. Rzucono też butelkę z benzyną. Policja użyła wobec chuliganów gazu, armatek wodnych i broni gładkolufowej. Użyto też m.in. policji konnej. Wcześniej miały miejsce przepychanki przy rondzie Charles'a de Gaulle'a. Tegoroczny marsz został zorganizowany pod hasłem "Armia Patriotów". Organizatorzy liczyli na 50 tys. uczestników.
Ubiegłoroczny Marsz Niepodległości organizowany przez Młodzież Wszechpolską oraz Obóz Narodowo-Radykalny został rozwiązany przed godz. 17. Decyzję podjął stołeczny ratusz na żądanie policji. Wcześniej doszło do zamieszek. Uczestnicy Marszu uszkodzili 13 samochodów prywatnych, dwa radiowozy, spalili tęczę przy pl. Zbawiciela a także zaatakowali skłot Przychodnia przy ul. Skorupki. Doszło też do burd w okolicach rosyjskiej ambasady - podpalono budkę wartowniczą. Zatrzymano 32 osoby. Poszkodowanych zostało 19 osób, 14 przewieziono do szpitali. Miasto oszacowało straty na 120 tys. zł.
Joanna Stanisławska, Wirtualna Polska