Trwa ładowanie...
d3y57h1
13-01-2003 10:01

Tomasz Nałęcz: komisja będzie badać wątek prywatyzacji TVP

Monika Olejnik rozmawia z wicemarszałkiem Sejmu Tomaszem Nałęczem

d3y57h1
d3y57h1
Tomasz Nałęcz(RadioZet)
Źródło: Tomasz Nałęcz(RadioZet)

Panie marszałku, czy dla dobra sprawy wycofa się pan z kandydowania na szefa komisji śledczej w sprawie Rywina? Opozycja nie chce, żeby pan był szefem, zarzuca panu, że jest pan związany z SLD - a jak bronić sprawy, skoro jest się z SLD i z Unii Pracy? Każdy w parlamencie jest z kimś związany i myślę, że wszystkich dziesięciu członków komisji, jeśli byśmy ich rekrutowali jako ławę przysięgłych, byłoby wykluczonych ze względu na przekonania w tej sprawie. Bo na pewno w skład tej komisji wchodzą wszystkie osoby, które mają w tej sprawie jakieś przekonania. Tak, ale podejrzany w tej sprawie jest Sojusz Lewicy Demokratycznej. Pani redaktor, kto jest podejrzany w tej sprawie, to będziemy mogli powiedzieć dopiero, jak komisja rozpocznie działania. Ja przystępuję do pracy bez żadnych wstępnych założeń. Bez żadnych wstępnych założeń, ale jaki ma pan pogląd na tę sprawę? Będę go sobie wyrabiał w miarę uzyskiwania materiałów dowodowych przez komisję i wszystkie swoje wcześniejsze ustalenia. Jestem gotów weryfikować -
tak że on nie ma nic do rzeczy w tej chwili. W „Kropce nad i” tydzień temu pan powiedział, że to była rozmowa premiera Leszka Millera, Lwa Rywina i Adama Michnika pod słowem honoru. Co pan miał na myśli? Swoje doświadczenie historyczne i wielokrotnie przeze mnie przytaczany przykład identycznej rozmowy Wincentego Witosa z 1923 roku, a także bardzo wiele takich rozmów, które szefowie rządów prowadzą. Gdyby szef rządu o każdej sytuacji, kiedy jest domniemanie naruszenia prawa, informował prokuratora, a nie na przykład służby specjalne, nie uruchamiałby całego aparatu państwowego, nie mógłby funkcjonować. Ale teraz premier żałuje, że tego nie zrobił, mówi, że gdyby wiedział, że taki będzie rezonans społeczny... Żałuje, że nie zadzwonił do prokuratora i nie powiedział mu o tym. I trudno mu się dziwić. Premier, tak jak mówi, był przekonany, że chodzi o jakąś niewyobrażalną głupotę, niezrozumiałą dla niego. Teraz widać, że rzecz ma bardzo wielki wymiar polityczny i niewątpliwie premier byłby w wygodniejszej
sytuacji, gdyby złamał konwencję rozmowy prywatnej i gdyby zawiadomił prokuratora po tej rozmowie. Ale czy nie lepiej, żeby szefem sejmowej komisji śledczej był prawnik, a nie historyk? Licząc się z możliwością wyboru na przewodniczącego komisji od paru dni studiuję kodeks postępowania karnego. Nie jest to aż tak wielka specjalistyczna wiedza, żeby jej nie można było zdobyć intensywnie pracując przez kilka dni. Myślę też, że zawód historyka daje dobre kwalifikacje do czynności śledczych. Praca nad źródłem historycznym przypomina trochę pracę nad chcącym ukryć coś człowiekiem. Kto według pana powinien być przesłuchiwany przed komisją śledczą? Wszyscy, którzy mają w tej sprawie coś do powiedzenia, i wszyscy, których przesłuchania zażąda ktokolwiek z dziesięciu członków komisji. Czyli premier, prezydent na przykład? Trudno mi powiedzieć. Jeśli bym został przewodniczącym tej komisji, na pewno bym wysłuchał zdania pozostałych dziewięciu członków komisji. A co pan sądzi o liście Lwa Rywina do premiera? Nie
potrafię go skomentować. Jak to, pan nie potrafi skomentować, historyk nie potrafi skomentować tego listu? Nie potrafię go rozsądnie skomentować bez dodatkowej wiedzy, ponieważ ten list stoi w sprzeczności z tym, co było przedmiotem nagrania, którego zapis miałem okazję przeczytać kilkanaście dni temu w „Gazecie Wyborczej”. A co pan marszałek sądzi na temat dzisiejszego śledztwa dziennikarskiego w „Rzeczpospolitej”? Czy coś pana tutaj zaskoczyło, zdziwiło? Dzięki uprzejmości Radia Zet miałem okazję wziąć „Rzeczpospolitą”, ale przeczytałem dopiero pierwsze dwie szpalty bardzo długiego tekstu, tak więc nie znam go do końca. Widać natomiast gołym okiem już z tytułu i tekstu wydrukowanych grubym drukiem, że ujawnione zostały nowe elementy. Myślę, że ten tekst przede wszystkim nakazuje sądzić, że jest dziwne, że dziennikarze „Rzeczpospolitej” w ciągu kilkunastu dni ustalili znacznie więcej niż dziennikarze „Gazety Wyborczej” przez ponad pół roku. Ten tekst przede wszystkim pod znakiem zapytania stawia tak zwane
śledztwo dziennikarskie „Gazety Wyborczej”. Ale co więcej ujawnili, panie marszałku? Czytam w tych kilkunastu rządkach grubym drukiem wydrukowanych, że miały być dwa magnetofony, nie jeden, jeśli chodzi o nagrywanie rozmowy Lwa Rywina. Nie potrafię tego skomentować, mogę tylko nieudolnie, bo nie przeczytałem całego tekstu, zrelacjonować jego treść - nie chcę zresztą reklamować „Rzeczpospolitej”. A jak pan sądzi, jakie konsekwencje ta cała sprawa będzie miała dla klasy politycznej? Myślę, że jeśli pozostałyby jakieś niedopowiedzenia w pracy komisji, to wszyscy będziemy napiętnowani podejrzeniem, że chcieliśmy coś ukryć, dlatego uważam, że wszystkich dziesięciu członków komisji będzie intensywnie działało na rzecz ujawnienia wszystkich faktów związanych z tą sprawą. Dlatego opozycja uważa, że niedopowiedzeniem może być to, że nie stoi na czele komisji człowiek z opozycji, tylko człowiek z koalicji, właściwie nawet nie z koalicji tylko z SLD-UP. Tak parlament i instytucje parlamentarne są skonstruowane na całym
świecie, że na przewodniczących ciał parlamentarnych wybierani są przedstawiciele większości. Ale ja bym nie demonizował roli przewodniczącego w tej komisji. To nie będzie szef tego zespołu. To będzie osoba organizująca jego pracę. Strażnikiem suwerenności, przyzwoitości, uczciwości pracy komisji będzie opinia publiczna. Nic, co tam będzie powiedziane, nie będzie tajne, chyba że tak będą nakazywały ustawy. Jestem zwolennikiem całkowitej przejrzystości prac komisji i myślę, że opinia publiczna będzie miała okazję przekonać się w każdej godzinie, że zarzuty kwestionujące nieuczciwość koalicyjnych członków komisji są nieuczciwe i niesprawiedliwe. A dlaczego podczas prac komisji nie będzie mowy na temat prywatyzacji telewizji publicznej? Oczywiście będzie o tym mowa. Przecież elementem tej słynnej rozmowy, którą opublikowała „Gazeta Wyborcza”, był argument, że w sprawę zamieszany jest prezes telewizji, którego intencją jest rodzaj prywatyzacji jednego z kanałów. Nie wyobrażam sobie, żeby ten wątek nie został w
pracach komisji wyjaśniony. Panie marszałku, a jak pan sądzi, o co chodzi w tej sprawie? Czytał pan wnikliwie tekst pana Smoleńskiego. Przeczytałem ten tekst i to parokrotnie, uważając że większość materiałów informacyjnych, którymi będzie opinia publiczna dysponowała... Nie wiedziałem wtedy jeszcze, że będzie komisja, że będę wchodził w skład tej komisji. I przeczytałem ten tekst bardzo uważnie i kilkakrotnie i pomyślałem sobie na koniec tej długiej lektury to, co Leszek Miller: albo głupota, albo prowokacja. Czyli będzie pana interesowało, kto stoi za tą prowokacją, czy za tą głupotą? Ponieważ jak patrzę na rozwój wydarzeń, to nie głupota, bo zbyt wielkim sprytem wykazują się ludzie, którzy są bohaterami tego tekstu, tak więc moim zdaniem rzeczywiście to przynajmniej częściowo prowokacja, a być może autentyczna wina poszczególnych osób. Moim zdaniem nikt ktoś, komu się udowodni winę, ani nikt, kto działał w sposób prowokacyjny, nie powinien uniknąć kary. A kto się sprytem wykazuje według pana, które osoby?
Wszyscy bohaterowie tego tekstu. Czyli mógłby pan podać nazwiska, kto? Nie chciałbym wymienić żadnego, ponieważ całemu zbiorowi przypisuję tę cechę. Nie znajduję tam wśród tych bohaterów żadnego głupca i wśród ich zachowań, po publikacji tego tekstu w końcu grudnia. Ale głupcem nie jest Lew Rywin, że się dał nagrać i że dał się wciągnąć w taką rozmowę? Od końca grudnia nie zachowuje się jak człowiek szalony. To znaczy? Nie jestem psychiatrą, mówię o zwykłej obserwacji. Co pan sądzi o tym, o co prosi Polskie Stronnictwo Ludowe premiera? Polskie Stronnictwo Ludowe domaga się miejsc w Ministerstwie Kultury i w Ministerstwie Spraw Zagranicznych. Nie byłem obecny przy tych prośbach - jeśli to są prawdziwe informacje, to moim zdaniem bardzo niestosowne i niezręczne. Prawdziwe, bo to są informacje prosto od wicepremiera Kalinowskiego. Moim zdaniem, bardzo niestosowne i bardzo niezręczne, bo w sytuacji, kiedy prowadzimy badania śledcze w komisji, wysuwanie jakichkolwiek żądań personalnych, które mogą być tak
zinterpretowane, jak część dziennikarzy to interpretuje, jest niezręczne i niestosowne - nie waham się użyć tego mocnego określenia. Ale dlaczego pan łączy te dwie sprawy? Polskie Stronnictwo Ludowe nie łączy tych dwóch spraw. Dla tej samej zasady, dla której państwo to łączycie. Może nie być pomiędzy tym żadnego związku, ale może być jednak pewien związek, w związku z czym w takich przypadkach ugrupowania koalicyjne, liderzy tych koalicji powinni być jak żona Cezara, poza podejrzeniem o interesowność. Dobrze, ale czy Polskie Stronnictwo nie ma prawa mieć wiceministra w resorcie kultury, w resorcie spraw zagranicznych? Ależ ma, tylko że czas dyskusji o tym, to był okres dotychczasowych kilkunastu miesięcy i będzie o tym można dyskutować przez jeszcze ponad dwa i pół roku funkcjonowania tej koalicji. Jeśli więc miałbym stanąć na czele tej komisji, to miałbym prośbę do moich kolegów, przyjaciół z PSL i do wszystkich związanych z funkcjonowaniem tej komisji, żeby nie czynili żadnych ruchów, które mogą być
odczytywane jako wpływające na suwerenność podejmowania decyzji przez któregokolwiek z członków. Ale to wszystko można łączyć tak jak można łączyć pana chęć kandydowania na szefa komisji śledczej z próbą zamazywania czegoś. Tutaj też można łączyć PSL z próbą zamazywania czegoś albo wpływania na coś. Pani redaktor, ja nie przebieram nogami do objęcia przewodnictwa tej komisji. Jeśli będą inne kandydatury, będzie za nimi większość, chętnie ustąpię, to nie jest powód do wkładania na głowę korony, ta korona będzie z cierni. Jak informuje „Rzeczpospolita”, Prawo i Sprawiedliwość stawia warunki. Jednym z nich jest przyjęcie przez Sejm dokumentu gwarantującego, że w przyszłości Unia Europejska nie będzie ingerować w polskie przepisy dotyczące spraw światopoglądowych i kulturowych i wtedy PiS powie „tak” dla Unii Europejskiej. Jest pan za takim dokumentem? Ten dokument naprawdę jest niepotrzebny, ponieważ Unia nie ingeruje w te sprawy. Można przyjąć taki dokument pod warunkiem, że nie będzie napisany językiem
ideologii, tylko językiem prawa.

d3y57h1
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

WP Wiadomości na:

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d3y57h1
Więcej tematów

Pobieranie, zwielokrotnianie, przechowywanie lub jakiekolwiek inne wykorzystywanie treści dostępnych w niniejszym serwisie - bez względu na ich charakter i sposób wyrażenia (w szczególności lecz nie wyłącznie: słowne, słowno-muzyczne, muzyczne, audiowizualne, audialne, tekstowe, graficzne i zawarte w nich dane i informacje, bazy danych i zawarte w nich dane) oraz formę (np. literackie, publicystyczne, naukowe, kartograficzne, programy komputerowe, plastyczne, fotograficzne) wymaga uprzedniej i jednoznacznej zgody Wirtualna Polska Media Spółka Akcyjna z siedzibą w Warszawie, będącej właścicielem niniejszego serwisu, bez względu na sposób ich eksploracji i wykorzystaną metodę (manualną lub zautomatyzowaną technikę, w tym z użyciem programów uczenia maszynowego lub sztucznej inteligencji). Powyższe zastrzeżenie nie dotyczy wykorzystywania jedynie w celu ułatwienia ich wyszukiwania przez wyszukiwarki internetowe oraz korzystania w ramach stosunków umownych lub dozwolonego użytku określonego przez właściwe przepisy prawa.Szczegółowa treść dotycząca niniejszego zastrzeżenia znajduje siętutaj