Tomasz Lis nie będzie kandydował
Tomasz Lis nie wystartuje w wyborach prezydenckich. Dlaczego?
08.07.2005 13:30
Jeszcze niedawno wydawało się, że Tomasz Lis - obecnie członek zarządu Telewizji Polsat - weźmie udział w wyborach prezydenckich. Z sondażu firmy PBS, opublikowanym przez tygodnik "Newsweek" w styczniu 2004 wynikało, że Lis miałby poważne szanse w wyborach prezydenckich. 43 procent Polaków brałoby pod uwagę głosowanie w wyborach prezydenckich na Lisa, a spośród wielu innych kandydatów wybierał go co szósty Polak (17 procent). Gdyby Lis w drugiej turze znalazł się z Lechem Kaczyńskim, pokonałby go wynikiem 64 procent do 36. Z Lepperem Lis wygrywał w sondażu ogromną przewagą 80:20. Przegrywał tylko z Jolantą Kwaśniewską 43 do 57 procent.
Właśnie sondaż "Newsweeka" był końcem Lisa w TVN. Dwa tygodnie później został zwolniony przez prezesa stacji. Jednym z powodów było brak deklaracji, że nie wystartuje w tegorocznych wyborach prezydenckich.
Tymczasem 4 lipca w wywiadzie udzielonym dla tygodnika "Przekrój", Tomasz Lis oficjalnie powiedział, że nie zamierza brać udziału w wyborach prezydenckich. - Nie byłem gotów do tego, żeby się pożegnać z normalnym życiem. Normalne życie to jest dla mnie wtedy, kiedy mając o 18 w niedzielę taki kaprys, o 19 jestem w centrum handlowo-rozrywkowym na Sadybie, a jak mam ochotę, to jadę na finał Ligi Mistrzów do Stambułu i robię tysiąc innych kompletnie nieistotnych rzeczy, które jakoś tam się składają na moje życie - powiedział Tomasz Lis.
- Nie jestem gotów na tym etapie podjąć decyzji o definitywnej zmianie swojego życia. Nie wiem, może jak się ma pięćdziesiąt parę lat, to jest łatwiej o taką decyzję. Coraz trudniej wyobrażałem sobie moment, w którym to moje normalne życie się skończy. Czy ja bym sobie z tym poradził? Mówiąc szczerze - tak, jestem o tym głęboko przekonany. Czy uznawałbym to za ofiarę? Nie. Myślę, że znalazłbym się w tym i wykonywałbym tę pracę z jakimś poczuciem powinności i jednocześnie z radością. Ale ta determinacja czy ta chęć kandydowania, jeśli nawet gdzieś tam się błąkała po głowie, to nie była na tyle mocna, żeby powiedzieć: muszę, teraz - dodał Lis.
A co Państwo sądzą o tej decyzji Tomasza Lisa?