To wymyślili urzędnicy! Pieszy autobus
Urzędnicy wydziału edukacji gdańskiego magistratu wymyślili nową metodą walki z korkami w mieście. Zamiast zorganizować grupowy transport dzieci do szkół podstawowych, wydumali pieszy autobus. Co to takiego? Rodzice zamiast zawozić dziecko do szkoły autem, odprowadzają je na piechotę. Dzieci chodzą w kilkuosobowej grupie, którą opiekuje się jeden rodzic, inny każdego dnia.
21.09.2011 | aktual.: 21.09.2011 10:36
Sprawa dotyczy dzieci z najmłodszych klas szkół podstawowych. Gdańszczanie pukają się w czoło, bo obcemu człowiekowi swojego dziecka pod opiekę nie powierzą. A już na pewno nie po to, by w mieście zmniejszyć korki.
Jakby to miało wyglądać? Dzieci spotykają się w określonym miejscu tzw. przystanku pieszego autobusu i są odprowadzane do szkoły przez dyżurującego w danym dniu rodzica. Bezpieczną trasę wyznaczyłaby im policja, a maluchy miałyby być ubrane w odblaskowe kamizelki.
– Bałabym się, najzwyczajniej w świecie bałabym się wziąć na siebie taką odpowiedzialność A co będzie, jak pod moją opieką dziecko ucieknie i wpadnie pod samochód albo skręci nogę? – pyta Bożena Garbacz (38 l.), mama Agaty (9 l.).
Pomysł chcą wprowadzić urzędnicy z wydziału edukacji i koordynator projektów europejskich urzędu miasta w Gdańsku. Piesze autobusy działają już w Londynie, Sztokholmie i Frankfurcie. Gdańsk chce je wprowadzić w ramach realizowanych w mieście projektów europejskich.
Sęk w tym, że Gdańskowi pod wieloma względami daleko do innych miast europejskich. Mało jest u nas bezpiecznych dróg do szkół. Co na to urzędnicy? Widzą same plusy. W mieście zmniejszyłyby się korki bo, ich zdaniem, mniej rodziców korzystałoby z samochodów, a dzieci podczas takiej pieszej „wycieczki” przygotowywałyby się do nauki w szkole i poznały okolicę. Jakby komuś tych zalet było mało, to urzędnicy usłużnie podsuwają taką: gdy jeden rodzic odprowadza dzieci, pozostali rodzice mogą się cieszyć się z wolnego czasu.
To zdanie urzędników, ale rodzice mają zupełnie inne. Czy taki pomysł się u nas przyjmie? Może na korki warto znaleźć inne rozwiązanie.
Małgorzata Ratkowska (54 l.) z urzędu miasta w Gdańsku To dobrowolne, nikogo nie będziemy zmuszać. Pomysł został zaczerpnięty z innych miast europejskich. Nasi partnerzy przekazali nam swoje doświadczenia odnośnie „pieszych autobusów” i innych rozwiązań, które zmniejszą liczbę samochodów pod wejściami do szkół
Ewa Karczewska (50 l.) z wnuczką Agatą (8 l.) Jaki odpowiedzialny rodzic powierzy swoje dziecko pod opiekę obcemu człowiekowi. Na korki są inne sposoby. Władze miasta powinny wybudować więcej dróg albo zmniejszyć ceny biletów komunikacji miejskiej.
Polecamy w wydaniu internetowym fakt.pl:
Absurd roku! Pole namiotowe na zimę?!