ŚwiatBrutalnie napadł na 12-latkę przed szkołą. Jego żona ujawnia

Brutalnie napadł na 12‑latkę przed szkołą. Jego żona ujawnia

Ciężko raniona 12-letnia Zosia wciąż walczy o życie w szpitalu. Dziewczynka była przypadkową ofiarą napaści. Arkadiusz D. trafił na trzy miesiące do aresztu. Jest badany przez psychiatrów. - To dziecko śni mi się po nocach, rozpamiętuję to cały czas, gdy patrzę z okna na tę szkołę, nie mogę powstrzymać łez – mówi jego żona. Ujawnia nowe informacje.

Do dramatycznego ataku doszło 5 maja ok. g. 13.00, gdy 12-letnia Zosia wychodziła ze szkoły Bielsku-Białej (woj. śląskie). Wtedy Arkadiusz D. zadał dziewczynce kilka ciosów nożem. Fot.
Do dramatycznego ataku doszło 5 maja ok. g. 13.00, gdy 12-letnia Zosia wychodziła ze szkoły Bielsku-Białej (woj. śląskie). Wtedy Arkadiusz D. zadał dziewczynce kilka ciosów nożem. Fot.
Źródło zdjęć: © Policja.pl
Maciej Szefer

13.05.2022 | aktual.: 13.05.2022 08:18

Do makabrycznego ataku doszło 5 maja około godziny 13.00. 12-letnia Zosia wychodziła ze Szkoły Podstawowej nr 22 w Bielsku-Białej. 41-letni Arkadiusz D. napadł na nią przed wejściem do budynku, zadał dziewczynce kilka ciosów nożem. Tylko dzięki szybkiemu przewiezieniu do szpitala i błyskawicznej interwencji lekarzy udało się ocalić życie dziewczynki.

12-latka z obrażeniami zagrażającymi jej życiu trafiła najpierw do szpitala pediatrycznego w Bielsku-Białej, a późnym popołudniem przetransportowano ją śmigłowcem do Górnośląskiego Centrum Zdrowia Dziecka.

- Po wstępnym zabezpieczeniu dziecka i ustabilizowaniu czynności życiowych na oddziale ratunkowym zostało ono przekazane na blok operacyjny, gdzie przeszło kilkugodzinną operację, w czasie której udało nam się wszystkie obrażenia, które wystąpiły u dziewczynki zaopatrzyć – mówił w piątek dziennikarzom dr Andrzej Bulandra – koordynator Centrum Urazowego dla Dzieci GCZD. Szpital nie ujawnia ile było ran. Wiadomo, że były to liczne rany kłute i że poważnym uszkodzeniom uległy też organy wewnętrzne.

"Widziałam, że jest chory. Pilnowałam, by brał leki"

Dziennikarze "Faktu" dotarli do żony nożownika. Ewa D. przeprasza za męża i sama próbuje zrozumieć, co nim kierowało. - Myślałam, że dobrze go znam. Poznaliśmy się w pracy. On był ochroniarzem od 7 lat w firmie produkującej papier ścierny, ja nie tak dawno zatrudniłam się jako sprzątaczka. Był kulturalny, pracodawca był z niego zadowolony. 30 września zeszłego roku wzięliśmy ślub. Od tamtej pory mieszkamy razem, Arek nigdy nie był agresywny - wyjaśnia jego żona. - Wiedziałam, że jest chory, pilnowałam, by zażywał leki - precyzuje.

Kobieta wyjaśnia, że 41-latek nigdy nie wpadał w szał. Tłumaczy, że gdy Arkadiusz D. się denerwował, to uciekał z domu, wychodził na rower lub wspólnie szli na spacer. - Uspokajało go też słuchanie muzyki. Nakładał słuchawki i to działało. Ale w ten czwartek roztrzaskał swoje słuchawki. Do dziś tutaj leżą. Wiem, że tego dnia szczególnie się zdenerwował, bo był w sklepie i nie potrafił blikiem zapłacić. Nie wiem, co się potem w jego głowie zrodziło, że zrobił coś tak potwornego – mówi kobieta w rozmowie z "Faktem". - Z mieszkania zniknął też kilkunastocentymetrowy ceramiczny nóż kuchenny - dodaje.

Zarzuty dla 41-latka

Napastnik usłyszał zarzut usiłowania zabójstwa ze skutkiem w postaci spowodowania ciężkiego uszczerbku na zdrowiu. - Podejrzany złożył wyjaśnienia. Przyznał się. Ofiara była osobą nieznaną mu, przypadkową. Motyw jest niewytłumaczalny. Ogólnie rzecz biorąc, ma związek z przebiegiem jego choroby - podała prokurator Agnieszka Michulec. Śledczy wciąż przesłuchują świadków, czekają też na szczegółową opinię biegłych w kwestii poczytalności sprawcy.

Źródło: Fakt/PAP/WP

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (94)