To nie była agresja na Polskę
Większość rosyjskich badaczy i politologów nie uważa wkroczenia wojsk sowieckich do Polski 17 września 1939 roku za akt agresji ze strony ZSRR, a data ta ma dla Rosjan niewielkie znaczenie.
Na konferencjach zdarza mi się słyszeć polemiki z polską opinią (o agresji), Rosjanie wolą raczej mówić o wkroczeniu na terytorium Polski, argumentują, że był to krok odsuwający w czasie agresję Niemiec na ZSRR, itd. - powiedział przedstawiciel Polskiej Akademii Nauk w Moskwie prof. Eugeniusz Duraczyński.
Daty 17 września 1939 i (wybuchu II) wojny (nigdy) nie łączono w jedną całość. Mówiono o "udzieleniu pomocy" Ukraińcom i Białorusinom, później pojawił się termin "kampania polska" - wspomina z kolei rosyjski socjolog Jurij Lewada.
W grudniu 2003 roku znany nacjonalistyczny publicysta rosyjski Jurij Muchin, odniósł się do 17 września i poprzedzającego tę datę paktu Ribbentrop-Mołotow w swojej książce "Antyrosyjska podłość". ZSRR nie był agresorem - utrzymywał.
Jeżeli ktoś twierdzi, że tajny protokół do paktu o nieagresji między ZSRR i Niemcami z 23 sierpnia 1939 roku to dowód na to, że ZSRR planował napaść na Polskę (...) to znaczy, że nigdy nie czytał tego protokołu. A utrzymywać, że plany ZSRR były agresywne może tylko szumowina - napisał Muchin.
Twierdził on, że w momencie wkroczenia sowieckich jednostek państwo Polskie już nie istniało, ucieczkę polskiego rządu do Rumunii nazywa "zdradą sojuszników", zarzuca też Polsce niezgodę na utworzenie w latach 30. proponowanego przez francuską dyplomację Paktu Wschodniego.
To nie jest odosobniona opinia. We wrześniu Litwa zagroziła odebraniem licencji nadającemu na kraje bałtyckie kanałowi rosyjskiej telewizji po tym jak pokazał on film dokumentalny wybielający pakt Ribbentrop-Mołotow.
W Rosji modne staje się unikanie moralnej oceny wydarzeń historycznych. Nikogo nie zdziwiła reakcja publicysty prorządowego dziennika "Izwiestija" Maksima Sokołowa, który w rocznicę wybuchu Powstania Warszawskiego zarzucał Polakom naiwność w ich wierze w radziecką pomoc, nikogo nie dziwi też, że jeden z głównych prokremlowskich politologów Wiaczesław Nikonow przedstawia się z dumą jako wnuk Wiaczesława Mołotowa.
Jednym z nielicznych, którzy otwarcie nazywają 17 września "agresją" ZSRR jest Siergiej Słucz, profesor Rosyjskiej Akademii Nauk i specjalista od stosunków radziecko-niemieckich w latach 30.
17 września 1939 roku Związek Radziecki rozpoczął wojnę przeciwko suwerennemu państwu, którego granice sam uznał w podpisanym w 1932 roku pakcie (o nieagresji) - powiedział Słucz, dodając, że operacja Armii Czerwonej nosiła pełne znamiona "działań zbrojnych".
Niestety nasi historycy często hołdują stereotypowym wyobrażeniom, które nam wpajano. Zwłaszcza ludzie starszego pokolenia nie mogą dopuścić myśli, że ZSRR był agresorem - dodał.
Trudno spodziewać się, by jakakolwiek oficjalna struktura państwa rosyjskiego ustosunkowała się do przypadającej na piątek rocznicy. Rosjanie - choć formalnie to ich kraj jest sukcesorem Związku Radzieckiego - uważają 17 września 1939 roku za datę dotyczącą ich jedynie z historycznego punktu widzenia. Jeszcze inne opinie można usłyszeć na Białorusi i Ukrainie, gdzie często bywa ona postrzegana jako "zjednoczenie" podzielonych wcześniej między Polskę i ZSRR narodów.
Jakub Kumoch