ŚwiatTo nie bajka, a ciężka przeprawa

To nie bajka, a ciężka przeprawa

Działalność pracowników humanitarnych to nie romantyczna przygoda, podczas której niesie się pomoc zanim zgaśnie ostatnia nadzieja. Każdego dnia pracownicy organizacji humanitarnych zderzają się z twardą rzeczywistością restrykcyjnych procedur, szczegółowych kontroli i pytań funkcjonariuszy po obu stronach konfliktu. Dopiero wtedy mogą robić to, co jest ich celem - pomagać. Przeczytaj relację z kilku dni z życia pracownika humanitarnego w Autonomii Palestyńskiej.

To nie bajka, a ciężka przeprawa
Źródło zdjęć: © AFP | Mohammed Abed

02.06.2010 | aktual.: 14.06.2010 17:50

Godzina 7:30 – SMS: „Flotylla Wolności płynąca z pomocą humanitarną do Strefy Gazy została zaatakowana przez siły bezpieczeństwa Izraela”, 7:50 – SMS: „Przejście graniczne pomiędzy Izraelem i Strefą Gazy będzie dziś zamknięte”. Pracownik humanitarny wita nowy dzień.

Kolejny etap, to przegląd prasy lokalnej i międzynarodowej – czy wiadomo coś więcej na temat ataku, czy są jakieś ofiary, czy wydarzyło się coś jeszcze, co może mieć wpływ na bezpieczeństwo poruszania się po okolicy? Krótkie rozeznanie sytuacji i podjęcie decyzji. OK, wygląda na to, że póki co wszystko jest w porządku i będzie można pojechać do Betlejem na umówione wcześniej spotkanie.

Droga Jerozolima – Betlejem. Odległość niespełna 15 km. Czas potrzebny na jej pokonanie: ok. 45 minut. W końcu docieramy do punktu kontrolnego przy Betlejem. Szlaban opuszczony, trzeba się zatrzymać. Żołnierka patrzy podejrzanie, jednak zauważa naklejki organizacji na masce samochodu i podnosi szlaban. Jeszcze tylko kilkadziesiąt metrów i będziemy pod drugiej stronie muru – na Zachodnim Brzegu.

Droga powrotna – należy się zatrzymać przed punktem kontrolnym, jeszcze po drugiej stronie muru, następnie wysiąść z samochodu, przejść 10-15 metrów do budki kontrolnej i pokazać kartę identyfikacyjną lub paszport. Jeśli wszystko pójdzie dobrze i nic nie wyda się podejrzane, można wsiąść do samochodu. Trzeba przejechać kilkadziesiąt metrów do kolejnej budki i szlabanu, gdzie należy się znów zatrzymać, wysiąść z samochodu, otworzyć bagażnik w celu stwierdzenia czy nie przewozi się żadnych niebezpiecznych materiałów – jeśli przejdzie się inspekcję pomyślnie, można spokojnie udać się w dalszą drogę do Jerozolimy.

Tym razem jednak nie poszło tak gładko. Podejrzane wydało się, że pasażer nie posiada kary identyfikacyjnej, tylko paszport. Na nic zdały się tłumaczenia, że jest to również pracownik humanitarny. „Proszę wysiąść z samochodu i przejść punkt kontrolny na piechotę. Samochód z kierowcą mogą poczekać po drugiej stronie”. Cóż robić – trudno rozmawia się z osobą, która trzyma w ręce broń. Przejście dla pieszych jest właściwie przejściem podziemnym. Przechodzi się obrotowe bramki, następnie bagaż/torebka/plecak zostają prześwietlone, jak na lotnisku. Sprawdzane są dokumenty, można zostać również przesłuchanym – na szczęście tym razem udało się tego ostatniego uniknąć. Uff – witajcie w Jerozolimie.

Jesteśmy z powrotem w biurze. Trzeba się jak najszybciej podłączyć do internetu i sprawdzić, co się dzieje z Flotyllą Wolności. Różne portale, różne informacje: 9, 10, 19 osób zabitych, atak na wodach międzynarodowych, świat jest oburzony, demonstracje pod ambasadą Izraela w Stambule, protesty na punktach kontrolnych, przy Bramie Damasceńskiej, w dzielnicach arabskich, w Strefie Gazy. Jak mogło do tego dojść? Jak można łamać prawa międzynarodowe? Jakie będą tego skutki? W głowie gonitwa myśli.

Trudno skupić się na sprawach bieżących, a przecież do napisania są raporty, nowe propozycje projektów. W pewnym momencie SMS: „Prosimy o kontakt z firmą spedycyjną w sprawie przesyłki dla Państwa”. Telefon: „Prosimy podać numer przesyłki… tak, tak – została zatrzymana na cle, żeby mogli ją Państwo odebrać konieczny jest numer VAT… jak to nie posiadają Państwo takiego numeru, jesteście organizacją pozarządową? No ale numer powinniście mieć… no dobrze, to proszę o przesłanie kopii paszportu i oświadczenia, co jest w przesyłce i, że będzie to używane na użytek własny…”. OK – przesyłka, telefon, na użytek własny – bardzo proszę, tylko zwolnijcie to, proszę! Brak potwierdzenia otrzymania e-maila z tymi danymi – no tak, jest już późno i skończyli pracę. Mam nadzieję, że jutro się uda.

Jutro… Planowany wyjazd do Strefy Gazy w celu monitorowania projektów. Czy granica będzie otwarta, czy będzie bezpiecznie? Jeszcze tylko szybkie przeczytanie analizy sytuacji bezpieczeństwa otrzymane od firmy świadczącej takie usługi i można iść spać.

7:50: SMS: „Przejście graniczne pomiędzy Izraelem i Strefą Gazy będzie dziś czynne dla pracowników humanitarnych do godziny 15:30. Palestyńczycy mogą przekraczać granicę tylko w przypadkach zagrożenia życia”. OK, wygląda na to, że będzie można dostać się do Gazy. Jeszcze tylko przegląd prasy i sprawdzenie e-maili i można jechać.

Godzina 10 – Erez, granica z Gazą. Parking – tu należy zostawić samochód, bo tylko nieliczne samochody ONZ i ICRC mogą przejeżdżać granicę. Wszyscy pozostali przechodzą ją na piechotę. Pierwszy punkt kontrolny: „Czy jest pozwolenie na przekroczenie granicy?” Jest – pracownik humanitarny dostaje specjalną karteczkę, z którą może udać się do okienka kontroli paszportowej. Wcześniej jeszcze tylko odpowiedź na pytanie: „Czy masz ze sobą broń?” (sic! Pracownik humanitarny z bronią?!).

W okienku szczegółowe przeglądanie paszportu, pytania: „Po co jedziesz do Gazy? Jak długo tam będziesz?” itp. Pieczątka wbita w paszport – można iść dalej. Teraz jedynie do pokonania kilkadziesiąt metrów w wąskim labiryncie, przejście przez kilka bramek obrotowych i wyjście na wolną przestrzeń, a właściwie do swego rodzaju korytarza z metalowej siatki. Wędruje się nim około kilometra przez tzw. strefę buforową, zanim dojedzie się do terenów należących do Autonomii Palestyńskiej. Tu czekają już współpracownicy.

Wsiadamy do samochodu i przejeżdżamy ok. 2 kilometry – tu zaczyna się „królestwo” Hamasu. Należy wysiąść z samochodu i się zarejestrować. Każdemu wjeżdżającemu obcokrajowcowi jest robione zdjęcie, które jest przechowywane w systemie, spisywane są dane dotyczące miejsca zatrzymania w Gazie, narodowości, zawodu. W czasie zagrożenia zachorowaniem na świńską grypę na posterunku był zatrudniony lekarz, który sprawdzał stan zdrowia wjeżdżających, co miało chronić mieszkańców Strefy Gazy przed infekcją. Badanie polegało na zmierzeniu temperatury i zdaniu pytań kontrolnych typu: „Czy boli Cię gardło? Czy kaszlesz?”. Teraz na szczęście epidemię grypy mamy za sobą i można już spokojnie udać się w dalszą drogę do Gazy. Wcześniej jednak należy poddać inspekcji bagaż – czy nie przewozi się alkoholu. Jeśli tak, to zostaje on wylany na oczach właściciela – w Strefie Gazy panuje całkowita prohibicja.

Droga powrotna – zaczynamy od posterunku Hamasu – trzeba poinformować, że się wyjeżdża. Następnie przejeżdżamy do posterunku Autonomii Palestyńskiej, gdzie urzędnicy informują stronę izraelską, że dany osobnik zaczyna wędrówkę w ich stronę. Po 20 minutowym spacerze przez strefę buforową dociera się do betonowej ściany z przesuwanymi drzwiami, które zostają otwarte automatycznie (albo natychmiast, albo trzeba chwilę poczekać). Następnie wchodzi się do dużej betonowej sali, w której stoi drewniany stół. Na stole tym należy położyć swój bagaż i go otworzyć. „Oko Wielkiego Brata” sprawdza czy nie ma tam przedmiotów podejrzanych. Następnie głos dobiegający z głośnika mówi, że można iść dalej.

Po przejściu dwóch bramek obrotowych dochodzi się do kolejnego etapu – tu należy otworzyć swój bagaż, wypakować cały sprzęt elektroniczny, zdjąć z siebie metalowe ozdoby i wszystko oddać do prześwietlenia. Podczas, gdy bagaż odjeżdża taśmą w nieznane. przechodzi się przez dwie pary drzwi, by w końcu dotrzeć do komory prześwietlenia osobistego. Staje się w niej w rozkroku, z rękami do góry i następuje proces skanowania. Jeśli proces się zakończy drzwi się automatycznie otwierają i przechodzi się do kolejnej komory – której? – należy obserwować światełka na drzwiach – jak zapali się zielone, to tam należy wejść. Na tym etapie służby graniczne mogą zadawać różne pytania, głównie jednak obserwują przez jakiś czas, następnie zapalają zielone światełko i można iść odebrać swój bagaż.

Czasem jednak może zdarzyć się tak, że osobie odpowiedzialnej za bezpieczeństwo coś się wyda podejrzane – może to być np. aplikacja z cekinów na bluzce. W takim przypadku zapalają się zielone światełka, nie prowadzą one jednak do sali odbioru bagażu, a do pokoju kontroli osobistej. Pokój ten jest niewielki, betonowy, podłoga to właściwie kratka pod którą jest 2-metrowa przepaść. W pokoju tym znajduje się kolejna maszyna do prześwietlania, na której kładzie się części garderoby, które pracownik służby granicznej każe zdjąć osobie poddanej kontroli. Po przejściu kontroli i ubraniu się można udać się po odbiór bagażu, który jeszcze jest dokładnie przeszukiwany ręcznie. Po ponownym spakowaniu się, przechodzi się do okienka kontroli paszportowej. Tu pytania: „Co było powodem pobytu w Gazie? Dokąd się udajesz? Gdzie się zatrzymujesz w Jerozolimie?” Jeszcze tylko pieczątka wbita do paszportu, przejście przez ostatnią bramkę obrotową i jest się z powrotem w Izraelu. Można wsiąść w samochód i po godzinie jazdy być w
Jerozolimie.

Kolejny dzień z życia pracownika humanitarnego dobiegł do końca.

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)