"To mogła być katastrofa". Dramatyczna relacja z Tajlandii. Było o włos od tragedii
Spektakularna akcja w jaskini Tham Luang w Tajlandii, którą z zapartym tchem śledził cały świat, zakończyła się sukcesem - wszyscy uwięzieni zostali uratowani. Jak się jednak okazuje, niebezpieczeństwo było bardzo blisko. Tuż po opuszczeniu jaskini przez ostatniego chłopca doszło do poważnej awarii.
O sprawie informuje "The Guardian".
Zaledwie kilka godzin po ucieczce z jaskini ostatniego chłopca zawiodły pompy wodne. W odległości ponad 1,5 km od wyjścia jaskini wciąż znajdowali się nurkowie i ratownicy, którzy zbierali sprzęt. Awaria pompy doprowadziła do szybkiego wzrostu poziomu wody - zdradziło dziennikowi troje australijskich nurków zaangażowanych w operację.
Nurkowie przebywali w "komorze trzeciej", bazie w jaskini, kiedy usłyszeli krzyki. Do wyjścia gorączkowo rzucili się pozostali pracownicy, uciekając przed wzrastającym poziomem wody. Opuścili jaskinię niecałą godzinę później.
"To mogła być katastrofa" - podsumowuje "The Guardian".
Spektakularna akcja. Nic im nie grozi
12 chłopców z drużyny piłkarskiej "Dzikie dziki" utknęło w jaskini Tham Luang Nang Non 23 czerwca. Odwrót nastoletnim piłkarzom i ich trenerowi odcięła woda zalewająca wąskie wejście, z którego skorzystali. Przeżyli, bo znaleźli komorę powyżej poziomu wody. Zaginionych odnaleziono dopiero po 9 dniach poszukiwań. W niedzielę, po dwóch tygodniach uwięzienia, rozpoczęto spektakularną akcję ich uwalniania.
Młodzi piłkarze, z których większość nie potrafi nawet pływać, mieli do pokonania kilka kilometrów krętych, miejscami bardzo wąskich korytarzy. Większość była zalana wodą. We wtorek uratowano ostatnich czterech chłopców i ich 25-letniego opiekuna. Wydobyci z jaskini zostali przetransportowani do szpitala w Chiang Rai. Przebywa tam także ośmiu członków drużyny uratowanych w niedzielę i poniedziałek.
Z najnowszych doniesień wynika, że większość z chłopców uratowanych z zalanej jaskini Tham Luang straciła po 2 kilogramy. Nie stwierdzono jednak wśród nich poważnych infekcji. Życie żadnego z nastolatków nie jest zagrożone. Lekarze twierdzą, że uratowani muszą pozostać w szpitalu przez co najmniej siedem dni. Cała uratowana trzynastka objęta została opieką psychologów.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl