To miał być prosty zabieg. Mężczyzna nie jest w stanie funkcjonować
Zabieg usunięcia wyrostka robaczkowego jest rutynowy, a pacjent często po kilkudziesięciu godzinach wraca do domu i szybko dochodzi do siebie. Inaczej były w przypadku pana Dariusza, który po zabiegu nie jest w stanie samodzielnie funkcjonować.
Dziennikarze programu "Państwo w Państwie" telewizji Polsat opisali historię pana Dariusza. Mężczyzna został skierowany na - zdawało się - rutynowy zabieg usunięcia wyrostka robaczkowego.
11 czerwca planował iść do pracy, obudził się jednak z silnym bólem brzucha. - Zadzwoniłem do żony i powiedziałem: chodź, pojedziemy do szpitala, niech mi coś dadzą rozkurczowego, bo do pracy chciałem dotrzeć - opowiadał w programie Polsatu.
- Na drugi dzień rano zapytałem lekarza, co mi zrobili. Odpowiedział, że za wiele nic nie zrobili i że wyrostka nie znaleźli — twierdzi mężczyzna. Od tamtej pory pan Dariusz jest żywiony pozajelitowo, przez większość czasu jest podłączony do kroplówki. Nie jest w stanie sam funkcjonować.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Lekarze nie wiedzą, co się stało?
Dziennikarze Polsatu zwrócili się do lekarzy szpitala w Nysie. Twierdzą oni, że zabieg przebiegł prawidłowo, chociaż wykryto inne schorzenie niż to, które pierwotnie zakładano. Jakie? Tego nie wiadomo.
- Pacjent może wszystko zarzucić, a ja nie mogę do końca powiedzieć wszystkiego, co wiem. Naszym zdaniem postępowanie było prawidłowe, dołożyliśmy wszelkich starań, środków, nie zabrakło nam niczego do leczenia tego pacjenta. Wszystko, co można było wykorzystać, zostało wykorzystane — powiedział w programie Polsatu lek. Marek Szymkowicz z Zespołu Opieki Zdrowotnej w Nysie.
Rodzina pana Dariusza uważa, że mężczyzna padł ofiarą błędu medycznego, którego konsekwencje może ponosić do końca życia. Chcą dochodzić swoich praw i ukarania winnych.
Źródło: Polsat News