To miał być bat na pijanych kierowców. A policyjne statystyki nadal rosną
Po tragicznym wypadku na Trasie Łazienkowskiej rząd zapowiedział kolejne zaostrzenie kar dla drogowych bandytów, także za jazdę pod wpływem alkoholu. Tymczasem okazuje się, że wprowadzona wiosną tego roku tzw. konfiskata auta nie odstrasza pijanych kierowców. Policyjne statystyki zajęć takich pojazdów ciągle rosną.
Jak przekazała nam Komenda Główna Policji, do końca ubiegłego tygodnia było już takich zatrzymań 4537 aut nietrzeźwym kierowcom. Po zatrzymaniu auta policja dokonuje tzw. tymczasowego zajęcia pojazdu (mienia ruchomego) na siedem dni.
Auto przewożone jest na parking depozytowy i automatycznie rusza dochodzenie w tej sprawie. Następnie prokurator podejmuje decyzję o zabezpieczeniu, a w dalszej kolejności sąd orzeka jego przepadek na rzecz Skarbu Państwa.
Pod koniec sierpnia media informowały o pierwszym w kraju prawomocnym wyroku orzekający przepadek pojazdu, którego kierowca miał ponad 1,5 promila alkoholu w organizmie. Sąd w Skierniewicach zdecydował, że auto straciła kobieta, która jadąc w czerwcu przez miasto, miała ponad 2 promila. Straciła też prawo jazdy na cztery lata. Nieoficjalnie, jak udało nam się ustalić, na koniec września takich wyroków jest już kilkanaście.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Zatrzymanie po śmiertelnym wypadku w Warszawie. "Te słowa nie oddają skali"
Przypomnijmy, od 14 marca policja może konfiskować auta kierowcom, którzy prowadzili po pijanemu. Zgodnie z przepisami przepadek auta ma być stosowany w przypadkach, gdy kierowca ma co najmniej 1,5 promila lub jeśli spowoduje wypadek przy zawartości co najmniej 1 promila alkoholu we krwi.
Gdy pojazd nie stanowi wyłącznej własności sprawcy albo po wypadku nadaje się już tylko do kasacji, to wówczas orzekany ma być przepadek równowartości pojazdu określonej w polisie ubezpieczeniowej, a w razie jej braku – średniej wartości rynkowej. Podobnie w przypadku, gdy kierowca jechał nie swoim autem. Konfiskata zostanie zamieniona na grzywnę w wysokości aktualnej wartości rynkowej pojazdu.
Jeszcze niedawno mówiło się o nowelizacji przepisów. Zgodnie z projektem Ministerstwa Sprawiedliwości konfiskata dalej byłaby możliwa, ale nie byłaby ona już obligatoryjna, lecz fakultatywna. Decyzja miałaby należeć do sądu. Uchylony miałby też być przepis nakładający na organy ścigania obowiązek dokonania tymczasowego zajęcia pojazdu. Jak zapowiedział premier Donald Tusk, rząd zajmie się ewentualnymi zmianami jesienią tego roku.
Od początku roku do końca czerwca policja zatrzymała w Polsce 43,7 tys. pijanych kierowców, podczas gdy w I półroczu 2023 roku 47,9 tys. Z kolei w ciągu pierwszych 8 miesięcy 2024 roku kierowcy będący pod wpływem alkoholu spowodowali 805 wypadków, co oznacza spadek o 123 przypadki w porównaniu do roku ubiegłego. W tych wypadkach zginęło 100 osób (spadek o 56), a 968 zostało rannych (spadek o 69).
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Pod prąd na S17. Kierowca opla jechał na czołówkę
Dlaczego – mimo lepszych policyjnych statystyk dotyczących m.in. wypadków spowodowanych przez pijanego kierowców - liczba policyjnych zatrzymań aut kierowców "na gazie" rośnie?
- Bo zanim dojdzie do prawomocnej konfiskaty przez sąd kierowcy liczą na przewlekłość procesów sądowych i na to, że policji nie będzie opłacać się zabezpieczać taki pojazd. W wielu przypadkach zabezpieczenie pojazdu jest na koszt policji, auto traci na wartości, rodzi się pytanie: co dalej z nim robić – mówi Wirtualnej Polsce były rzecznik Komendy Głównej Policji Mariusz Sokołowski.
I jak dodaje, w przypadku zatrzymania auta za jazdę po pijanemu powinna zadziałać nieuchronność kary, szybkość i wysokość jej wymierzenia.
- Jak te przepisy działają "wolno", to dla kierowców sygnał, że mogą jeździć dalej "na gazie". Może gdyby zamiast przepadku auta musieliby zapłacić równowartość tego pojazdu, zastanowiliby się kilka razy przed prowadzeniem samochodu pod wpływem. A jak ktoś jeździ autem z leasingu, wypożyczalni, albo rodziny czy znajomych? A jeśli żona jest współwłaścicielem auta, ma być ukarana za czyn męża? Intencja w przypadku tych przepisów jest dobra, ale – jak widać – sposób ich wykonania wcale nie jest łatwy - komentuje Mariusz Sokołowski.
Po wypadku, w którym Łukasz Ż., który na Trasie Łazienkowskiej doprowadził do śmiertelnego wypadku, w którym zginął 37-latek w Warszawie, Ministerstwo Sprawiedliwości chce m.in. umieścić w katalogu przestępstw - zabójstwo drogowe, zagrożone długoletnim więzieniem a także możliwość konfiskaty pojazdu za niestosowanie się do sądowego zakazu prowadzenia auta.
Dotychczasowe kary, w tym zwiększona do 20 lat kara pozbawienia wolności za spowodowanie śmiertelnego wypadku w stanie nietrzeźwości, nie przyniosły oczekiwanego efektu odstraszającego.
Sylwester Ruszkiewicz, dziennikarz Wirtualnej Polski