"To legalne cele wojskowe". Miedwiediew grozi Brytyjczykom
Szef brytyjskiego MSZ James Cleverly powiedział we wtorek, że Ukraina ma prawo w samoobronie używać siły, poza swoimi granicami. Jego słowa wywołały gniewną reakcję byłego prezydenta Rosji Dmitrija Miedwiediewa. Nie obyło się bez gróźb.
31.05.2023 | aktual.: 31.05.2023 13:33
We wtorek rano miał miejsce atak dronów na Moskwę. Tego samego dnia poproszony o komentarz Cleverly zastrzegł, że "nie zna szczegółów zdarzenia", więc "odniesie się do sprawy ogólnie".
- Ukraina ma uzasadnione prawo do obrony. Ma oczywiście uzasadnione prawo do prowadzenia działań tego typu w obrębie własnych granic, ale ma również prawo do projekcji siły poza swoimi granicami, aby osłabić zdolność Rosji do ataków na samą Ukrainę - mówił cytowany przez "The Independent".
Zobacz także
Każdy brytyjski urzędnik może być celem?
W środę rano do słów szefa brytyjskiej dyplomacji odniósł się na Twitterze Miedwiediew. Wiceprzewodniczący Rady Bezpieczeństwa Federacji Rosyjskiej nie przebierał w słowach.
"Głupkowaci urzędnicy Wielkiej Brytanii, naszego odwiecznego wroga, powinni pamiętać, że w ramach powszechnie akceptowanego prawa międzynarodowego, regulującego współczesne działania wojenne - w tym konwencji haskiej i genewskiej wraz z ich protokołami dodatkowymi - ich państwo również można zakwalifikować jako będące w stanie wojny" - napisał rosyjski polityk. Dalej, jak to zwykł w ostatnich miesiącach, pogroził brytyjskim oficjelom.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
"Obecnie Wielka Brytania działa jako sojusznik Ukrainy, dostarczając jej pomoc wojskową w postaci sprzętu i specjalistów, czyli de facto prowadzi niewypowiedzianą wojnę przeciwko Rosji. W związku z tym każdy z jej urzędników państwowych - wojskowych lub cywilnych, którzy są zaangażowani w wojnę - może być uznany za legalny cel wojskowy (przez Rosję - red.)" - ostrzegał w swoim stylu były prezydent Rosji, stojący dziś najczęściej w pierwszym szeregu putinowskiej propagandy.
Źródło: The Independent/Twitter