"To Klich powinien powiadomić prezydenta o katastrofie"
W ocenie byłego szefa Kancelarii Prezydenta i byłego szefa MON Aleksandra Szczygły, o katastrofie wojskowego samolotu CASA prezydenta Lecha Kaczyńskiego powinien poinformować bezpośrednio minister obrony, a nie Biuro Bezpieczeństwa Narodowego.
28.01.2008 | aktual.: 28.01.2008 14:29
Jeśli chodzi o sposób powiadamiania najwyższych władz, to on jest bardzo prosty, bo minister obrony narodowej informuje prezydenta i premiera bezpośrednio o negatywnych zdarzeniach - powiedział Aleksander Szczygło.
Zaznaczył, że w przypadku katastrofy CASY szef MON Bogdan Klich powinien wykonać bezpośrednio telefon do prezydenta. To jest rzecz najprostsza z możliwych - podkreślił.
Tak zawsze robił pan minister Radosław Sikorski, tak zawsze ja robiłem, nie ma w tym nic nadzwyczajnego - powiedział były szef Kancelarii Prezydenta i minister obrony.
Według Szczygły, nie jest prawdą, że to BBN ma obowiązek informowania prezydenta o nagłych wypadkach dotyczących wojska.
Jak wyjaśnił, BBN przekazuje głowie państwa "raport ze zdarzenia negatywnego", ale to się dzieje "zawsze po jakimś czasie, po tym jak się ustali wszystkie okoliczności zdarzenia".
To jednak była kwestia powiadomienia natychmiastowego, szef MON dostaje informację od swoich służb i przekazuje to dalej prezydentowi i premierowi - podkreślił Szczygło.
Jego zdaniem, ta sama zasada bezpośredniego powiadamiania prezydenta w sprawach niebezpiecznych dla bezpieczeństwa państwa dotyczy nie tylko szefa MON, ale też innych ministrów - na przykład ministra spraw wewnętrznych i administracji czy ministra spraw zagranicznych. Jak wyjaśnił, prezydent odpowiedzialny jest bowiem za bezpieczeństwo w szerokim pojęciu, nie tylko za sprawy obronne.
Prezydent Lech Kaczyński ok. godzinę po środowej katastrofie samolotu CASA, w której zginęło 20 lotników, udał się z wizytą do Chorwacji.
W sobotę zastępca szefa Kancelarii Prezydenta Robert Draba tłumaczył, że stało się tak, ponieważ prezydent nie został przed wylotem poinformowany o katastrofie.
Sugerował, że winne temu jest MON. Resort zarzut odpiera, twierdząc, że jeszcze przed wylotem informacja trafiła do prezydenckiego BBN.