To jest teraz główne zmartwienie polskich ekspertów
Eksperyment automatycznego odejścia na drugi krąg znad lotniska pozbawionego systemu ILS, przy włączonej dalszej radiolatarni, zakończył się powodzeniem - ustalił "Nasz Dziennik". Korzystając z systemu automatycznego odejścia, w Smoleńsku mjr Arkadiusz Protasiuk podjął prawidłową sekwencję działań. A jednak maszyna nie nabrała wysokości. Dlaczego? To teraz główne zmartwienie polskich ekspertów.
15.04.2011 | aktual.: 15.04.2011 10:12
Badania przeprowadzono na lotnisku w Powidzu używając bliźniaczego samolotu do tego, jaki rozbił się 10 kwietnia 2010 r. pod Smoleńskiem.
Wynik eksperymentu oznacza, że podczas lotu z wykorzystaniem tzw. automatycznego pilota, po naciśnięciu przycisku "uchod" samolot powinien odejść. Jednak feralnego dnia tak się nie stało, chociaż kpt. Protasiuk działał zgodnie z procedurami.
Trudno wyjaśnić, dlaczego wówczas samolot uległ wypadkowi. - Wykonane doświadczenie pokazuje więc, że załoga wykonywała wszystkie procedury prawidłowo, tylko nastąpił jakiś niekorzystny zbieg okoliczności - powiedział w rozmowie z "Naszym Dziennikiem" doświadczony pilot, który wylatał wiele godzin w lewym fotelu dowódcy.
W rozmowie z "Naszym Dziennikiem" Małgorzata Woźniak, rzecznik MSWiA, podkreśla, że zarówno członkowie komisji, jak i jej przewodniczący Jerzy Miller nie przekazują do publicznej wiadomości żadnych informacji związanych z założeniami, przebiegiem i wynikami przeprowadzonego eksperymentu.